Muzyka
Nie być wrażliwym na dźwięki, to tak jak być ślepym na kolory. Z definicji, muzyka to: dziedzina sztuki, której tworzywem artystycznym są dźwięki zorganizowane w kompozycyjną całość. Centrum tonalne we wzajemnym związku i brzmieniu akordów wszystkich dwunastu oktaw. Ale to tylko definicja, należy się skupić nad głębszymi aspektami: zmysłowymi, uczuciowymi, intelektualnymi.
Pominę tu historię muzyki, historyczny rozwój technologiczny z zagadnieniem związany, i opisy przedmiotów wytwarzających dźwięki czyli instrumenty.
Początkujący entuzjasta
Z lat wczesnego dzieciństwa pamiętam, że było kiedyś tak: magnetofony szpulowe z mikrofonem przyłożonym do radia i zdanie: „cicho bo teraz nagrywam”. Winylowe płyty słuchane u znajomych z trzeszczącą iglicą. Nagrywanie z radia na kasetę lub kopiowanie z kasety na kasetę. Pierwszy walkman (japoński), pierwsza wieża stereo zakupiona w pewexie za oszczędności w dolarach, dwukasetowa musiała być, z funkcją przegrywania (też japońska)! Radiomagnetofon samochodowy, discman. Płyty CD to wtedy było burżujstwo. A teraz mamy wszelkie nośniki w zapisie cyfrowym oraz powrót płyt winylowych dla koneserów. Słychać było też o wskrzeszeniu kasety magnetofonowej. Obecnie wystarczy przeczesać internet w poszukiwaniu nawet najbardziej niszowego twórcy, kliknąć, i upajać się tym, co płynie z głośników. Powszechne są aplikacje do identyfikacji utworów, wystarczy kilka pierwszych akordów, i wyskakuje autor i tytuł.
Wrażliwość na dźwięki czy kompozycje miałem od najmłodszych lat. Słuchałem takich twórców i utworów, o których rówieśnicy nie mieli pojęcia. Na początku słuchałem tego, co dało się zdobyć, przegrać, pożyczyć lub upolować utwór, nagrywając z radia na kasety, zarywając noce przy radioodbiorniku. Wpadałem w nagłe i czasami krótkotrwałe uwielbienie dla jakiegoś brzmienia lub twórcy, i gdy poszukiwałem uparcie tytułu lub wykonawcy w sklepach muzycznych, sprzedawcy często bezradnie rozkładali ręce, i kiwali głową ze zdziwienia: o co też może mi chodzić.
Początkujący meloman
Rodzące się we mnie gusta muzyczne przebiegały dość chaotycznie. Wychowałem się na brzmieniach rocka progresywnego i muzyce elektronicznej. Na początku lat 90tych pojawiła się fascynacja muzyką metalową, death metalową i hard rockową. Potem znów powrót do popu i rocka lat 80tych. Nastąpił przełom – odkrycie piękna oraz fascynacja muzyką poważną i indywidualnymi artystami instrumentalno-wokalnymi, niszowymi kompozytorami. Następnie był epizod z rockiem gotyckim i metalem symfonicznym. Teraz dominuje jazz, melancholijny chillout, dark ambient, muzyka poważna, opera i muzyka filmowa, która jest, jak doskonała przyprawa podkreślająca smak wybornego dania. Z tego całego miksu można by wymieniać tysiące tytułów i wykonawców.
Muzyka w „praktyce”
Gdy wybieram się w dłuższą trasę samochodem, podstawą jest dobrze dobrana muzyka w czasie jazdy. Inaczej nie potrafię cieszyć się w pełni przebywaniem w trasie. Wręcz czuję rodzaj dyskomfortu, irytacji, jakby czegoś brakowało. Generalnie jeżdżę przy brzmieniach dynamicznych popowo rockowych lub przy spokojnych balladach podkreślających piękno chwili. Odkryłem także, jak ogromną przyjemność sprawia słuchanie muzyki poważnej w trakcie jazdy, i takich wrażeń nigdy bym się nie spodziewał. Pracując twórczo, słucham najczęściej kompozycji muzyki poważnej, instrumentalnej, jazzu lub dark ambientu. Do czytania książek z reguły potrzebuję ciszy, ale jakaś opera, celtycki śpiew lub delikatny fortepian z saksofonem w tle wręcz dodatkowo uprzyjemnia lekturę. Ponieważ muzykę przeżywa się wewnętrznie, to gdy zapadam się w siebie, w refleksyjny stan totalnego zamyślenia, i tworzą się abstrakcyjnie pomieszane zmysły, jak dotyk obrazów, smak kolorów, zapach dźwięku, wtedy towarzyszą mi brzmienia progresywne, soft jazz, chillout, alternatywa lub utwory z pogranicza orientalizmu i psychodelii.
Odrobina anatomii – ludzki głos
Znawcy muzykologii i psychologowie uważają, że jednym z najpiękniejszych instrumentów muzycznych jest ludzki głos, który potrafi wzbudzić szeroką gamę różnorodnych emocji. Samo słuchanie wypowiedzi i tonu głosu rozmówcy już pobudza pozytywnie lub negatywnie. Ludzkie głosy mają niebywałą rozpiętość tonalną – od najniższego basu, bogaty baryton, donośny tenor, aż po najwyższy sopran. Umożliwia to wykonywanie prostej artykulacji, jak i skomplikowanych arii operowych. Jest to spowodowane różnicami w długości i elastyczności strun głosowych. Głęboko wewnątrz jamy ustnej, pomiędzy gardłem a tchawicą, usytuowana jest krtań – organ odpowiedzialny za wytwarzanie głosu. Powietrze z płuc przechodzi przez dwie fałdy zwane strunami głosowymi, i wprawia je w drgania, które są modyfikowane pozycją języka, podniebienia i warg ustnych. Jama ustna i połączone z nią gardło pełnią role rezonatora, nadając ton dźwiękom. Współdziałanie wszystkich tych organów koordynowanych przez system nerwowy, daje niepowtarzalną kombinację dźwięku zwaną głosem.
Epizod z instrumentem muzycznym
Kiedyś, jednym z moich marzeń było opanować grę na jakimś instrumencie muzycznym. Myślałem o syntezatorze, skrzypcach, pianinie lub instrumencie dętym. Oczywiście, jak to bywało zazwyczaj, wybito mi „kolejną fanaberię” z głowy, więc odpuściłem temat ponownie nie wykorzystując ewentualnego we mnie drzemiącego potencjału. Minęło kilkanaście lat, i przy okazji rozmowy na temat muzyki z moim serdecznym przyjacielem, okazało się, że zakupił saksofon, i zawziął się, żeby na nim grać. Zmotywowało mnie to do tego, żeby zakupić (jak najprostszą i najzwyklejszą) trąbkę, by nauczyć się też zagrać chociaż jakieś nietrudne kawałki jazzowe. Finał był taki, że przyjaciel opanował saksofon, a ja nauczyłem się jedynie obsługi, i kilku prostych dźwięków, wydobywających się z trąbki. Po czym z braku czasu i merytorycznej oraz praktycznej pomocy, trąbka spoczywa w futerale, i czeka na swój wielki dzień 🙂 Przyjaciel cały czas się ze mnie śmieje 🙂
Niekończąca się ewolucja
Cały czas poszukując, co chwilę natykam się na kolejne perełki dźwiękowe, przyprawiające mnie o ekstazę słuchową i ucztę dla zmysłów. W zalewie rynsztokowej kakofonii należy umieć odnaleźć muzykę dobrą, coś wnoszącą, uwznioślającą. Jeśli słuchacz ma oporny umysł, to wystarczy mu prosty rytm dla mas w rodzaju przyśpiewki weselnej do tupania nóżką przy rosole i kotlecie, niedotykający głębszych pokładów myślowych czy uczuciowych. Muzyka jest dla mózgu, a uszy są jedynie drogą. Ktoś to trafnie określił: „Poziom muzyki nie zszedł na dno, ale odbiorca zrównał się z dnem”.
Od zawsze arcyważnym elementem mojego życia jest muzyka. Nie wyobrażam sobie egzystencji bez muzyki i ciągłego poszukiwania ekstazy związanej z zachwytami dźwiękowymi.
Muzyka ma niesamowitą moc. Potrafi rozweselić, pobudzić, dać nadzieje, zasmucić, wzruszyć, przenieść w inny wymiar, np. w krainę wspomnień lub marzeń. Przywoła w pamięci zdarzenie, przeżycie lub osobę, pchnie do działania, wyzwoli genialną myśl. Muzyka może zmieniać system wartości przy ogromnym wpływie na podświadomość, bowiem często to, czego słuchamy, określa to jacy jesteśmy.
„Muzyka jest stenografią uczuć”
Lew Tołstoj