Niebezpieczny ekshibicjonizm
Nie ma już żadnej prywatności. Globalne korporacje zasysają nasze dane w zamian za usługi, i odbywa się to nie dość, że za własną zgodą, to w dodatku bez ograniczeń i śladów. Nigdy w historii ludzkości nie było sytuacji, żeby jakaś organizacja kontrolowała komunikację miliardów ludzi. Doszło do tego, że to nie my używamy technologii, tylko ona nas. Przestajemy mieć wpływ na narzędzia, które opracowano, by ułatwiały nam życie, a w rzeczywistości przyczyniają się one często do naszego nieszczęścia, i kontrolują każdy aspekt naszej egzystencji. Przestaliśmy zwracać uwagę na zagrożenia, nabywając wspaniałe cyfrowe umiejętności. Społeczeństwo traci kontakt z rzeczywistością. Wirtualny świat przysłania już wszystko.
Wieczne wpatrzeni w „czarne lustro”
Każdy ma przy sobie osobistego szpiega czyli telefon, który generalnie służy do rozmów i smsowania. Użytkownik obsługujący ekran nie rozumie, jak działają obecnie mechanizmy tej wygody. Nie ma pojęcia, jak kliknięcie w daną funkcję zmienia jego życie, i jak urządzenie staje się niewyczerpalnym źródłem informacji. To potężne narzędzie śledcze. Trzymamy na nich gigabajty prywatnych danych. Instalujemy różne aplikacje bez opamiętania, często nieświadomie wyrażamy zgodę na dostęp przez komunikatory do różnych danych, i stajemy się jak pozostawiona na stole otwarta książka. Obecnie rozwiązania technologiczne, które uważamy za ułatwiające życie, mają w rzeczywistości inne zadanie – zbierać jak najwięcej danych, które stają się przedmiotem handlu, i tak właśnie korporacje (i nie tylko) budują swoją potęgę.
Urządzenie już dawno wie
Tak zwane Inteligentne domy i zintegrowane z nimi urządzenia już przesyłają dane na temat: kiedy śpisz, kiedy się budzisz, ile czasu gdzieś przebywasz, i co aktualnie robisz itd. Już domowe wi-fi pozwala na zeskanowanie mieszkania, bez żadnej świadomości lokatorów, oraz na swobodną rejestrację np. rozmowy telefonicznej. To, czego używamy, i co uważamy za ułatwienie w życiu, zawiera gigantyczną bazę informacji, i sami to podsycamy.
Różne portale społecznościowe raz na jakiś czas włączają losowo na mikrosekundy mikrofon smartfonów czy laptopów, i wyłapują z tego frazy. Potem ludzie się dziwią, że wspomnieli o czymś, a algorytmy podsuwają sugestię: „o, o tym ostatnio mówiłem”. To są potężne narzędzia, często ze złymi zamiarami. Należy też zwrócić uwagę na takie zjawisko jak ulot elektromagnetyczny urządzenia.
Społeczeństwo nadzorowane
Złudzenie prywatnej i wygodnej codzienności, polega na tym, że: zainstalowałeś aplikacje lub posługujesz się jakimś komunikatorem? Zapłaciłeś telefonem lub kartą w sklepie? Świetnie, właśnie padłeś ofiarą firm handlujących danymi, lub innym zainteresowanym Tobą organizacjom. Integracja danych i usług powoduje, że w jednym miejscu gromadzone są informacje na temat zwyczajów, upodobań czy wydatków. Kto wie, może już pewne informacje zostały przechwycone, i będą przez kogoś wykorzystane w przyszłości, i już nic nie można z tym zrobić.
W większości przypadków, nikt i nigdy nie dowie się, że był w jakiś sposób sprawdzany. Na podstawie wręcz banalnych danych, można ustalić szczegółowy profil osoby, która kogoś interesuje, a nawet przewidzieć kolejne jej zachowanie: co i z kim, gdzie, kiedy, i jak długo będzie robić następnego dnia. Przy odrobinie sprytu i analitycznego myślenia, można dowiedzieć się i skompletować masę danych. Ofiarowana wygoda, zwiększa nasze zaangażowanie, co z kolei dostarcza większej liczby danych. Pewne procesy są tak zmonopolizowane, że wiedzą o nas wszystko, tylko dlatego, że na to sami pozwalamy.
Różnego rodzaju instytucje, urzędy, sklepy, a w szczególności banki (które zmierzają do tego, żeby w przyszłości całkowicie zlikwidować płatność gotówką), dążą do tego, żeby pozbawić obywateli wolności. Nawet działy HR przy potencjalnym zatrudnieniu stosują social screening.
„Nie pamiętasz za co, i ile płaciłeś w danym dniu cztery miesiące temu lub gdzie byłeś, i co robiłeś osiem miesięcy temu o tej godzinie – nie ma problemu zaraz Ci przypomnę.”
Czasy absurdu
„…największe zagrożenie tkwi między krzesłem a klawiaturą…”
Kult masowej głupoty urósł do rangi wspaniałej cnoty. Potrzeba udowadniania, że się istnieje, jest już skrajnie nużąca. Rejestrowanie każdego fragmentu życia i siebie w roli głównej, przerodziła się w jakąś obsesje. W naturze ludzkiej leży chwalenie się wizerunkiem, ale trudno już zrozumieć, z jak wielką miłością do siebie ludzie się fotografują. Na początku to wszystko miało być tylko do wymiany poglądów i foto newsów. Teraz, aż ciarki przechodzą, bo na portalach społecznościowych już jest wszystko. Wspierani przez złudzenia, ludzie wpadli w rytuał codziennej archiwizacji życia. Począwszy od zdjęć obiadu po zdjęcia własnej dupy, którą fotografują i nagrywają, żeby wszyscy przekonali się, jacy to są wspaniali. Wszelakie portale społecznościowe są niezwykle zgubne (pomijając już, że to zwykła, światopoglądowa mielonka, tych samych, w kółko powtarzanych treści), bo poddają użytkowników nieustannej, masowej inwigilacji. Są to narzędzia o niespotykanym potencjale manipulacyjnym, i coraz bardziej zachłanne.
„…portale społecznościowe to najbardziej przerażająca maszyna szpiegująca, jaką kiedykolwiek wymyślono. Baza danych o wszystkim i totalna inwigilacja…”
„A co może grozić takiem małemu, szaremu człowieczkowi jak ja?”
„Wielki brat” czuwa, nakładając wciąż nowe maski, i nie mamy nad tym żadnej kontroli oraz nadal nie rozumiemy pewnych zasad. Już samo (wymuszone obecnie) wyrażenie zgody by przeglądać jakąś stronę w internecie (pliki cookies – tak, wyrażam zgodę/chcę przejść dalej), powinno dawać do myślenia. Co może zrobić aplikacja, która zbiera info na mój temat? Dane z niej natychmiast zostają sprzedane i wykorzystane np. do firm prowadzących statystyki, firm ubezpieczeniowych lub medycznych. Może za kilka lat pójdzie ktoś po poradę do jakiejś instytucji i dowie się, że: „o, widzę, że Pan/Pani już się interesowała nasza usługą dłuższy czas temu.” Albo: „widzę, że u konkurencji robi się zakupy i pyta o pewne produkty, a nie u nas.” Lub: „Warto założyć aplikację. Jest taniej i spersonalizowana bardziej jest oferta.” Oraz: „aaa, to Pani tam wtedy pracowała.” Tak, każda informacja, którą się posegreguje i przepuści przez odpowiednie algorytmy, staje się kopalnią wiedzy, sugestią, i manipulacją użytkownikiem. Stworzona po to, by człowiek chciał tylko funkcjonować w świecie danego monopolisty i gracza. Potem z człowieka da się czytać, jak z kartki po jego cyfrowych śladach. Na podstawie nawet skąpych danych, kilka chwil wystarczy, by poznać kogoś lepiej niż np. życiowy partner.
„Porządny obywatel najbardziej powinien się obawiać ludzi, którzy twierdzą, że porządny obywatel nie ma się czego obawiać.”
Paranoja? Być może, ale oparta na faktach
Ten, kto ma dostęp do pewnych baz danych, może patrzeć z oddali na osobę, i wydobyć to, co się chce. To świadomie wrzucamy pewien przekaz jak np. obecne wakacje, codzienność, gdzie teraz jesteśmy, z kim i co jemy w danej chwili, i co właśnie kupujemy. Można mieć potem pretensje tylko do siebie. Nawet jeśli byśmy tego pilnowali, to i tak portale wiedzą więcej niż nam się wydaje. Czasami wystarczy trochę inteligencji i trafnej dedukcji, a identyfikacja osoby, która nas interesuje i pewne informacje o niej, to kwestia kilkudziesięciu kliknięć.
Jak było już powyżej, ludzie są w stanie oznajmić światu, jakiej to dziś piękniej defekacji zaznali w kiblu, ile za coś zarobili lub co lubią , a czego nie, kto dla kogo jest kim itd. itp. i chwaląc się tym, nawet nie zdają sobie sprawy z tego, na co się narażają. Można zdobyć najbardziej skrywane dane, bo urządzenia dowiedzą się wszystkiego.
Przypadek nr 1 – złodzieje
Pewna fanka mediów społecznościowych, wiecznie podłączona do różnych portali, wybrała się na wakacje. Oczywiście swój telefon obdarzała wręcz kultem graniczącym z obsesją. Robiła zdjęcia i filmy z prawie każdego momentu swojego życia, i wrzucała je do sieci. Tak też było i tym razem, gdy informowała (oczywiście na bieżąco), że właśnie się pakuje, że teraz jest na lotnisku, że już siedzi w samolocie, że już doleciała itp. Wszystkie chwile były relacjonowane. Obserwujący przestępcy tylko na to czekali. Bez stresu dokonali włamania i okradli mieszkanie.
Przypadek nr 2 – dziewczyna mijana na ulicy
Pewien facet zafascynował się urodą pewnej kobiety, którą spotykał od czasu do czasu w swojej okolicy. Mijali się na ulicy, czasami w sklepach podczas zakupów. Z natury był nieśmiały, i nie wiedział jak zagadać. Obserwował tylko, co kupuje, jakie ma zwyczaje konsumenckie itp. Postanowił, że ją odszuka, ale nie wiedział jak się za to zabrać. Po pewnym czasie, zupełnie przypadkiem, odkrył jej profil w mediach społecznościowych, i dzięki temu miał już imię, nazwisko, oraz wiek. Kwestią czasu było to, że zdobył o niej wszystkie informacje, takie jak: przyzwyczajenia, zainteresowania, gdzie pracuje, jakie ma wykształcenie, co i gdzie lubi robić, gdzie mieszka, jaki ma numer telefonu, kiedy ma urodziny. Wszystko było w sieci podane jak na tacy. Brakowało by tylko tego, by wiedział jaki ma cykl menstruacyjny dzięki aplikacji. Nigdy się nie spotkali twarzą w twarz, i nigdy ze sobą nie rozmawiali, ale miał ogromną wiedzę na jej temat, i gdy gdzieś kiedyś przypadkiem ją mijał, w myślach się uśmiechał, że wie o niej mnóstwo, a ona nie jest nawet tego świadoma.
Przypadek nr 3 – koledzy z pracy i finanse
Między dwoma kolegami w miejscu pracy wywiązała się dyskusja o zarobkach. Od słowa do słowa, i jeden drugiemu zarzucił; dlaczego na tym samym stanowisku, i przy tych samych obowiązkach jest taka rozbieżność w zarobkach. Faktem jest, ze jeden miał dłuższy staż pracy w firmie, co nie znaczy, ze można wykorzystywać tego z krótszym stażem. Ale nie chodzi o to. Dialog mniej więcej był taki:
– Ściemniasz cały dzień, a ja biegam z wywalonym jęzorem, i poświęcam się dla całej firmy.
– O co ci chodzi?
– No tak, jak masz takie zarobki, to się wykaż też czasami, a nie tylko uniki, i gadasz głupoty jak to ty mało zarabiasz. Za co masz taką premię?
– Ja wcale nie mam tyle, ile ci się wydaje.
– Taaak??! To ja ci to udowodnię! Robisz aferę o każdą złotówkę. Chwalisz się niby jakimś stanem posiadania, a jak co do czego przyjdzie, to mówisz, że cię nie stać.
Dzięki pewnym znajomościom i odrobiny sprytu, kolega udowodnił koledze, że zwyczajnie kłamie, gdy rzucił mu na stół kartkę z zapisem zarobków z ostatnich wypłat. Facet skulił ogon pod siebie, opuścił głowę, i nic nie miał do dodania.
Koszty psychiczne
Często nie zdajemy sobie sprawy ze skali zjawiska, jakim jest zawłaszczenie prywatnego świata. Dotyczy to przede wszystkim tzw. „madek”, które wrzucają do sieci foty swoich „bombelków”. Tacy rodzice pozbawiają prywatności swoje dzieci, i odbierają im intymność, co po latach może wpłynąć na ich rozwój i relacje. Od maleńkości wpaja się im, że jeśli nie zaistnieją w sieci, to nie zaistnieją w ogóle. Jest to smutne, bo jak taki mały człowiek potem dojrzewa i dorasta, momentalnie ma krzywy obraz rzeczywistości. Staje się człowiekiem samotnym, z wykoślawionym systemem wartości i zaburzonymi relacjami, bo wiecznie porównuje się z innymi. W konsekwencji potem pojawiają się negatywne stany psychiczne, jak znudzenie światem i otoczeniem, zrezygnowanie, smutek, poprzez niezauważalną manipulację mediami. Wybuch możliwości mediów i potem utrata kontroli nad tym, co w nich robimy, doprowadziła do tego, że coś, co w założeniu miało byś darem, stało się niekończącą udręką. Ale to już jest osobny, obszerny temat z dziedziny psychologii i socjologii.
Świadomy wybór – czyli nie co, a jak użytkujesz
„to nie broń zabija, tylko człowiek ją użytkujący”
Ktoś zadał z pozoru łatwe pytanie: „Czy samochody powinny mieć pasy bezpieczeństwa?” Przecież są niewygodne, ale zakładamy je na siebie w fotelu przed wyruszeniem autem w drogę z powodów oczywistych. Tak samo powinno być z użytkowaniem wszelkiego rodzaju świata wirtualnego. Należy unikać kont wielkich korporacji, co nie oznacza że te niszowe też są lepsze.
Ludzie żyją w zamkniętych bańkach światopoglądowych, przygotowanych przez algorytmy, i tracą czas na rzeczy niepotrzebne, zamiast skupić się na tym, co naprawdę ważne. Kiedyś telefon zbliżał ludzi, teraz oddziela od siebie bliskich. A nie jest lepiej doświadczać życia na własnych zasadach, a nie na tym, co narzucają korporacje, media społecznościowe czy gadżety?
Wszystko jest zdigitalizowane: filmy, muzyka, gazety. Wystarczy jeden kryzys globalnej sieci cyfrowej, a wszystko szlak trafi. Widać już miny ludzi nałogowo przywiązanych do mediów społecznościowych i ich szok 🙂
Nie ma już żadnej tarczy ochronnej na własne życzenie. Nie ma już, i nie będzie możliwości odejścia od pewnego postępu, wręcz trzeba z nim iść! Nie chodzi też o to, by z pewnych udogodnień nie korzystać. Chodzi o to, że nie jest kwestią tego czego używasz, ale jak to używasz, ze świadomością i odpowiednim podejściem, które może być uznane dziś za ekscentryzm. Choć wszystko zmierza do tego, że świat wirtualny zaczyna przysłaniać ten realny, to nie pozwólmy się okradać. Czasami ma się wrażenie, że przy tym całym postępie następuje jednocześnie regres. Można z tym tak żyć, ale czy warto tak żyć, nawet jeśli myśli tak „cały świat”?
Dawny, ale jakże trafny cytat obecnie:
„…żyjemy w czasach, które są opowieścią idioty…” Z. Herbert
Polecana bibliografia:
„Ile oni wiedzą o Tobie…” K. Pyzia
„O tyranii. Dwadzieścia lekcji, jak stawiać opór” N. Krug , T. Snyder
„Ukryta sieć” J. Szamałek
„Wiek paradoksów. Czy technologia nas ocali?” N. Hatalska
„Chiny 5.0” K. Strittmatter