Świadomość ekologiczna i nie tylko

Świadomość ekologiczna i nie tylko

Ogół codziennych wyborów i zachowań człowieka, przyczynia się do oddziaływania na naszą planetę. Redukcja do minimum czynników mających negatywny wpływ na środowisko, zapobieganie degradacji i poszanowanie otoczenia naturalnego oraz wiedza o tym, że nie należy ingerować w ekosystemy (gdzie występują złożone relacje pomiędzy różnymi organizmami żywymi) powinna być przekazywana od najmłodszych lat.

Jeśli ludzkość nie opamięta się w swoich działaniach, sama siebie unicestwi. Obserwacja wydarzeń globalnych i dzieło zniszczenia osiągnęło taki stan, iż znaleźliśmy się nad przepaścią. Katastrofa jest nieunikniona. Świat znajduje się w schyłkowej fazie epoki nieprzerwanego wzrostu rozbuchanej konsumpcji i zużycia zasobów naturalnych. Narasta świadomość, że nasz obecny model życia, nie tylko w sensie materialnym, lecz także etycznym, jest nie do utrzymania.

Bioróżnorodność

Różnorodność biologiczna jest podstawową cechą przyrody, która określa rozmaitość występujących ekosystemów, gatunków żywych organizmów i ich genów. Obejmuje nie tylko dziką przyrodę, ale także rasy zwierząt i odmiany roślin wyhodowane przez człowieka. Im bardziej zróżnicowane środowisko przyrodnicze, tym jest stabilniejsze, lepiej funkcjonuje i w następstwie jest odporne na zachodzące zmiany. Jeśli zmiany są za bardzo dotkliwe, ekosystem staje się niestabilny, zakłócone zostają m.in. zależność pokarmowa, obieg materii, przestrzeń do życia. Gatunki mogą ze sobą koegzystować, ale do czasu gdy jeden drugiemu nie zacznie przynosić szkody. Poważnym zagrożeniem dla bioróżnorodności są inwazyjne gatunki obce, które uwolniły się z upraw i hodowli, zostały przypadkowo lub celowo wprowadzone do środowiska. Charakteryzuje je szybki wzrost oraz tempo rozmnażania, dzięki tym cechom wygrywają konkurencyjną walkę o zasoby siedliska, przekształcają je i ostatecznie eliminują.

Obecnie obserwuje się dramatyczny spadek bioróżnorodności spowodowany głównie przez człowieka. Utrata kolejnych gatunków, zmniejsza też nasze szanse na przetrwanie. Należy się zastanowić jaki błąd popełniła ewolucja, by za jej sprawą powstał gatunek – homo sapiens, dążący jedynie do samozagłady, niestety zabierając ze sobą w otchłań niebytu, cały świat, który nie należy tylko do niego.

Cywilizacja zniszczenia

Jesteśmy na skraju przepaści, bo nie potrafimy przedefiniować jak powinny wyglądać gospodarka i ustrój społeczny. Wielcy tego świata zajmują się nie tym, czym powinni. Nic się nie zmieni dopóki nie powstaną odpowiedzialne rządy i radykalne decyzje. Świat jaki znamy, nieodwracalnie się kończy, a niewielu chce słuchać, że to już nie będzie przyjazny świat. Budowanie potęgi w morzu zniszczenia przyrody to nie postęp – to zagłada. Ziemia już ledwo dyszy, a rządy mają za nic neutralność klimatyczną.

Zawłaszczanie zasobów naturalnych postępuje w zastraszającym tempie. Kwestie takie jak: klimat, pieniądz, plastik, energia, woda, powietrze, piasek, konflikty zbrojne, demografia i niebezpieczne zjawisko multi – kulti, stawiają nas -homo sapiens- pod wielkim znakiem zapytania. Niesiemy tylko chaos i rabunek. Za kilkadziesiąt lat, gdy średnia temperatura nadal będzie wzrastać, pojawią się na obszarach północnych ziem choroby i zwierzęta, które normalnie tam nie występowały wcześniej. Szacuje się, że ponad miliard ludzi będzie zmuszonych do ewakuacji przez klimatyczne reakcje łańcuchowe powodujące zaburzenia społeczne, gospodarcze i przyrodnicze. Migracje z powodów ekologicznych, humanitarnych, wojennych i religijnych przybiorą na takiej sile, że nie da się tego zatrzymać. Karczowanie lasów, eksploatacja wód, traktowanie zwierząt jak przemysłowy produkt żywnościowy, produkcja śmieci, chemia w pożywieniu, niewłaściwe rozporządzanie pieniędzmi i bestialstwo ekonomiczne – wszystko to równia pochyła. Raporty i statystyki nie pozostawiają złudzeń, ale nikt o pewnych zależnościach głośno nie powie, bo liczą się tylko tabele zysków i strat, a nie ratowanie naszego otoczenia.

Jeśli konsumpcja osiągnęła już takie apogeum, że nie ma innego odnośnika, to dokąd my zmierzamy? Czy pęd tego szaleństwa da się zatrzymać? Masa się gromadzi i staje się ciężarem, a ciężar zaczyna się wylewać. Takie nasz gatunek ma ciśnienie i podejście, że liczy się tylko: „ja, ja, ja” i „kasa, kasa, kasa”. Kto by się tam przejmował globalnym kryzysem.

Ziemniaczki zostaw, ale mięsko zjedz

Podczas czytania tego wpisu, pójdzie pod nóż kilkanaście tysięcy kurczaków, kilkaset świń i kilkadziesiąt krów.

Zapytaj młodego człowieka, skąd się wziął kotlet na talerzu. Odpowie bez wahania: z lodówki, z marketu. Coraz rzadziej ktoś z młodego pokolenia wie, jak na żywo wygląda kura, świnia czy krowa oraz nie ma pojęcia jak powstaje smalec. Nie wie, że właśnie zjada przetworzone zwłoki, bo w kiełbasie nie widzi świni z przemysłowej hodowli. Większości zwierząt nie spotyka się już w naturze tylko na talerzu, a zaspokojenie głodu myli ze źle pojętym dobrostanem. Nie ma świadomości, że zaszczepiony w nim szowinizm gatunkowy i religijno kulturowy, to masowe zabijanie. No ale przecież „…czyńcie sobie ziemię poddaną…”.

„Z reguły tzw. religijni filozofowie, odeszli od charakterystycznej dla filozofii, natury równorzędności istot żyjących. Zastąpili ją usankcjonowaną hierarchią, za sprawą łaski, umieszczając człowieka na szczycie łańcucha pokarmowego. Skłaniali się do myśli o panowaniu nad zwierzętami, ale o sznyclach, czy ozorkach nie było w źródłach mowy”. [Iris Radisch, Die Zeit (redaktorka zbioru eseju o zwierzętach)]

Gdyby zorganizować zwiedzanie rzeźni lub przeciętnemu konsumentowi zaproponować, by zabił np. świnię własnymi rękami, to większość zmieniłaby nawyki żywieniowe. Tymczasem konsument jest przekonany, że zwierzęta wiodą beztroski żywot. Rysunki i grafiki na opakowaniach wędlin, oddają może realia XIX-wiecznej wsi, ale z pewnością nie zindustrializowanego przemysłu śmierci, gdzie transportowani skazańcy cierpią i „wołają” o pomoc.

Jeśli bylibyśmy „od zawsze” nauczeni jedzenia mięsa, to nasz układ zębowy byłby zupełnie inaczej zbudowany. Dodatkowo, jeżeli jedlibyśmy stale mięso, to skończyłoby się podobnie jak w zamierzchłych czasach: ktoś, kto dożywał 40tki (cudem 50tki lub 60tki, był fenomenem = starcem). Medycyna na przestrzeni wieków bardzo się rozwinęła, ale choroby dieto-zależne takie jak np: nadciśnienie, zatory, miażdżyca, zawał, udar, oraz rożnego typu nowotwory, pozostały i są w ogromnej mierze przyczyną, z powodu której umiera najwięcej ludzi, ponieważ dieta opierała się zazwyczaj na pokarmach pochodzenia zwierzęcego. W niektórych krajach dominuje niski lub jedynie cząstkowy wskaźnik spożycia mięsa, co powoduje zdrowsze i dłuższe życie.

Jak nakarmić świat nie pożerając planety, skoro za 40 lat może nie być już np. ryb? Mając odrobinę wolnej woli i przede wszystkim świadomość współczesnej wersji kultury konsumpcyjnej, można zredukować przyzwyczajenia żywieniowe przechodząc np. na fleksitarianizm i pochodne, a potem stopniowo najwyższy czas odstawić z diety mięso.

Cierpię, bo żyje w ludzkim świecie

Hodowla zwierząt jest pełna przemocy. Nawet na ekologicznych farmach, patrzy się na zwierzęta przez pryzmat opłacalności. Na tych wielkich, gdzie zwierzęta cierpią najbardziej, dochodzi oprócz warunków życia, skrajne okrucieństwo. Żadne zwierze poza homo sapiens nie stworzyło na taką skalę machiny śmierci jak np. taśmowe rzeźnie czy młynki do mielenia żywych istot. Czy to my bardziej będziemy cierpieć z powodu niezaspokojenia smaku, czy zwierzak żyjący w metalowym ogrodzeniu, na betonowej podłodze, wykastrowany, bez zębów, które usunięto bez znieczulenia, kończący nędzny żywot po ciosie kołkiem w głowę. Kiedy przestaniemy odwracać wzrok od cierpienia i nie będziemy już kultywować samobójczego konsumpcjonizmu, który nie tylko pogłębia globalne problemy związane z zatruwaniem planety ale też z naszym zdrowiem?

Nie tylko przemysł i środki transportu degradują środowisko. Produkcja żywności wykorzystuje 40 % powierzchni planety i zużywa 80 % wody. Przemysłowe gospodarstwa rolne, to szczególnie ogromny problem, gdzie występuje cały łańcuch przyczyn i skutków. Wycina się gigantyczne areały lasów, by przetworzyć teren np. na pastwiska, pola upraw soi, kukurydzy i pszenicy na paszę. Trzeba dać tym nieszczęsnym zwierzakom pić, a i jakoś nawodnić obszar, zużywając ogromne ilości wody. Sam cykl wyprodukowania kilograma wołowiny wymaga kilkanaście tysięcy litrów wody i emituje kilkadziesiąt kilogramów gazów cieplarnianych. Mało też kto się przejmuje, że tereny po wyciętej puszczy zmieniają się w pustynię i niedostatek wody, a przy nagłych i zbyt obfitych opadach powstają powodzie siejące spustoszenie. Kurczą się zasoby wody pitnej, a przetwarzanie wody słonej na słodką jest możliwe, ale proces ten pochłania z kolei za dużo energii.

Zwierzak to nie rzecz

W cywilizowanym świecie, ustawy przewidują karę za zadawanie niepotrzebnego bólu zwierzętom, ale ma się na myśli najczęściej zwierzęta domowe. Wymierzona kara psu lub kotu, to już nikczemność. Porzucenie na pastwę losu lub oddanie do schroniska już jest niedopuszczalne. Jeśli chodzi np. o króliki poddawane substancją chemicznym lub małpy, gdy przykręca się im głowy, w stabilizatorach śrubami do czaszki, robi „na żywca” trepanacje, by wstrzykiwać bezpośrednio substancje toksyczne do mózgu. Poddaje się gęsi tuczeniu wątroby lub przeszczepia się całe partie ciała, z jednego organizmu do drugiego albo obdziera się lisy ze skóry. Czy to jest w porządku? No tak. Czy to jest etyczne? No właśnie… wydaje nam się, że wszystko wolno. Jaki jest bezmiar cierpienia, które jest udziałem zwierząt hodowlanych i używanych do badań naukowych?

Można stwierdzić, że cierpienie jednych kosztem drugich jest konieczne, by zaspokajać swoje zachcianki lub robić jakieś doświadczenia, ale czy to dostateczne usprawiedliwienie tego, co wyrządzamy istotom innego gatunku? Może jednak eksperymenty na ludziach i dla ludzi, dałyby coś więcej, niż się zdaje (tak jak robiono to w ośrodkach doświadczalnych np. w czasie II wojny światowej). Dajmy na to przykład odwrotny. Fantazja z pogranicza gore i s-f: Załóżmy, że istnieje gdzieś tzw. świat równoległy, rządzący się zupełnie innymi prawami. I w tym świecie dominują np. mięsożerne, antropo-podobne stwory, które uważają gatunek ludzki za pożywienie, lub przerabiają pozyskane części ciała jako trofea albo ozdoby. Już wyobrażenie o tym, jak istoty ludzkie są uśmiercane, wiszą na hakach w rzeźni, i są odsączane z krwi, a ich mięso jest dzielone na kategorie do spożycia, budzi oburzenie w przeciętnym człowieku. Horror? No właśnie…

Jesteśmy najbardziej brutalną istotą, która rości sobie prawo do stanowienia wyższości naszego gatunku i przedkładania ludzkich interesów przed innymi. Absurdem są np. polowania i zabijanie dla pseudorozrywki, a nie z głodu. Oczywiście są wyjątki od reguły, bo jednak równe, nie jest jednoznaczne z jednakowym, gdyż musiałoby to oznaczać w pełni równolegle traktowanie wszelkiego stworzenia. Życia atakującego nas owada czy drapieżnika lub chorobotwórczej bakterii, nie możemy cenić tak samo, jak życia człowieka.

Paradoks antropocenu

Jesteśmy jedynym gatunkiem, który opiera się jednocześnie na dwóch sprzecznościach: za wszelka cenę walczymy o życie jednostek, a w innym przypadku ziejemy nienawiścią do pobratymców i zabijamy się nawzajem (najczęściej wynika to z różnych pobudek, nonsensownych idei oraz religii, ale to jest temat na inne rozważania moralno – filozoficzne. „Śmierć jednej osoby to tragedia, śmierć miliona to statystyka” – cytat pochodzący z Francji).

Weszliśmy w niebezpieczną fazę antropocentryzmu, w której liczba ludności staję się zbyt dużym obciążeniem dla planety, gdzie człowiek nie zmniejsza konsumpcji, tylko nakręca popyt na więcej. Oprócz wspomnianych powyżej zawłaszczeń zasobów naturalnych, należy podkreślić przede wszystkim presję demograficzną. Większość społeczeństwa mentalnie jest tak skonstruowana, że widzi tylko swój świat zastany. Z krótkowzrocznych pobudek instynktownych, kulturowych, bez celu i sensu, rozmnażają się na potęgę. Szczególnie dotyczy to tzw. krajów Trzeciego Świata, gdzie nie ma antykoncepcji, i w nędznym życiu jedyną przyjemnością jest spółkowanie. Choć nie tylko… bo przecież „My” oznacza grupę rodzinną, plemienną, klasową, a także państwową i kulturową. Ktoś, kiedyś wyraził takie zdanie: „…bo życie jest za długie, i ludzi jest za dużo”. Jeśli nie ograniczymy się sami, natura zrobi to za nas. Głód, choroby, zmiany klimatyczne, wojny o jedzenie, wodę i ziemie – kiedy ludzie będą świadomi pewnych mechanizmów? Zajmujemy się „ważnymi sprawami”, a Ziemia krzyczy o pomoc. No, ale homo sapiens zaludnia dumnie.

Każdy nowy człowiek obciąża ziemię dodatkowymi 59 tonami węgla w ciągu każdego roku życia. Osiem miliardów generujących zniszczenie – pasożyty wspaniałej planety, która dawała sobie radę, a teraz przez wzrost niepohamowanej populacji ludzi i zwierząt hodowlanych, temperatury powietrza i marnotrawstwo wody, emisji CO2 (Ziemi nie da się ot tak przewietrzyć), niszczenia lasów, jest na granicy wyczerpania. Przeciętny obywatel cywilizowanego świata rodzi się nie z własnej winy, zużywa tysiące pieluch i plastikowych rzeczy – rośnie góra gadżetów. Troskliwi rodzice dbają, by wszystko było nowe, i tak w kółko. Kolejna istota nie dość, że generuje zużycie, to tym samym sprawia, że za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, jej życie stanie się nie do zniesienia w takim świecie.

Taki przykład, gdy chodziłoby o przestrzeń życiową: jeśli zamknie się w ciasnym pomieszczeniu, powiedzmy, cztery osobniki, to one w miarę ograniczonej przestrzeni postarają się tą przestrzenią współdzielić. Jeśli do tych czterech, na ta samą przestrzeń wpuści się kolejne kilka osobników, to naturalnie powstanie konflikt na śmierć i życie. Wniosek z tego jest taki, że gdy kurczą się przestrzenie ziem i zasobów (z różnorakich względów), to prędzej czy później dojdzie do wojny.

Demografia

1937 rok, populacja 2,3 mld, zachowana przyroda 66%
1954 rok, populacja 2,7 mld, zachowana przyroda 64%
1971 rok, populacja 3,7 mld, zachowana przyroda 58%
1989 rok, populacja 5,1 mld, zachowana przyroda 49 %
2020 rok, populacja 7,8 mld, zachowana przyroda 35%
(źródło: internet)

Wypowiedzi dotyczące depopulacji (skrócone fragmenty z prasy)

„(…)najczęściej argumentacją „za’ jest problem ciągle rosnącej liczby osób starszych oraz malejącej liczby zdolnych do (tzw.) pracy, a więc zmniejszających się korzyści finansowych państwa. Dlatego politycy traktują krótkowzrocznie interesy z racjami ekonomicznymi i środowiskowymi. Nikt natomiast nie przeprowadził rachunku ekologicznego. Bez przerwy trwają demagogiczne dyskusje. Po co zwiększać przyrost skoro i tak większość naszych potrzeb (nawet podstawowych) już teraz nie jest zaspokajana, a większa liczba ludności wymaga zwiększonych kosztów nie tylko materialnych ale i eksploatacyjnych. Należy w końcu zrobić bilans zysków i strat, by „nie obudzić się z ręką w nocniku”. I trzeba o tym mówić!”

„(…)w rzeczywistości nic się nie zmieni, gdyż spadną wydatki państwa na np. oświatę i zdrowie. Po prostu – będzie mniej dzieci, będzie mniej chorujących, mniej wydatków. Zwiększy się liczba wolnych mieszkań, co wpłynie na spadek ich cen. Zmniejszy się produkcja, i popyt na towary i usługi. Zmniejszy się liczba samochodów, itp. itd. (…) Beneficjenci ZUS to grupa skazana na wymarcie i dotyczy to niestety nas wszystkich. Im mniej się urodzi tym mniej będzie starych. Będzie to proces powolny, ale państwo sobie z tym poradzi. Co najwyżej politycy będą mieć mniej pieniędzy do zmarnowania. Pomysły na zwiększenie przyrostu naturalnego jest po prostu głupie. Dziecko najpierw musi być chciane i kochane, a nie kupione za benefity (…)”

Poza tym, cały system społeczny rentowo – emerytalny to jest jakaś fikcja i porażka. Stale mamy oczy zwrócone na wskaźniki PKB. Nazywamy to postępem i jesteśmy z tego dumni. Nie zauważamy tylko, że w ten sposób wyczerpujemy doszczętnie zasoby ziemi i natury, i że zaczynamy żyć na kredyt… to jak próba gaszenia pożaru benzyną. Jeśli w świadomości globalnej nie dojdzie do przemian, czeka nas niewyobrażalne cierpienie egzystencjalno – ekonomiczne.

Żyjemy na wielkim wysypisku śmieci i marnotrawstwa

Co sekundę na świecie wyrzuca się 100 ton odpadów, czyli 4 miliardy ton codziennie. By przeliczyć pewne rzeczy na marnotrawstwo, brakuje wyobraźni. W tym, aż jedna trzecia wyprodukowanej żywności nie trafia na nasze stoły. Wyrzucamy średnio 2 tony jedzenia na jedną głodną osobę. Jedna trzecia dobrej żywności, która jest wyrzucana, mogłaby być z powodzeniem zmagazynowana i skonsumowana. 70% ludzi nie kupuje zniekształconych warzyw czy owoców. Tak wielu stać na wyrzucanie, wybrzydzanie i marnotrawienie jedzenia… !? Tak wielu stać na to, by wyrzucać AGD zamiast naprawiać…!? Tak wielu jednak stać na to, by bezlitośnie unicestwiać rzeczy i przedmioty zamiast nadać im jakiś obieg.

Już wszystko jest plastikiem i ten plastik jest wszechobecny. Woda, w plastikowej butelce. Żywność, w plastikowym opakowaniu. Nawet relacje międzyludzkie są już plastikowe…

Jak często można chlapać się w wannie pełnej wody? Jak często można prać? Żaden gatunek poza ludzkim, nie osiągnął takiej perfekcji niszczenia zasobów wody.

Dlaczego nie ma w społeczeństwie idei wypożyczania, a nie kupowania?

Za „sekundę” będziemy żyli na pustkowiu, odziani jedynie w łachmany, żywiąc się resztkami, które jakimś cudem znajdziemy na wysypiskach, na resztkach ziem spustoszonych przez choroby i wojny, umierając z pragnienia przy pięćdziesięciu stopniowym upale, gdzie ten 1% procent najbogatszych, zrobi z nas swoich niewolników za kroplę wody i ochłap czegoś, co było kiedyś zdatne do jedzenia.

Czy warto będzie żyć w takim świecie?

Ile rozkłada się:
– guma do żucia – 5 lat
– niedopałek papierosa – 5 lat
– styropianowy kubeczek – 50 lat
– puszka po napoju – 50 do 100 lat
– torba foliowa – 300 lat
– pielucha – 300 do 400 lat
– butelka plastikowa – 400 lat
– szklany słoik – 1 mln lat

Eko-rady

Nie ma uniwersalnej recepty na sposób życia we współczesnym świecie. Nie ma też ucieczki przed konsekwencjami własnych działań, ale możemy coś zmienić, choćby w skali „mikro”, mimo, iż będzie to promil, kropla w morzu potrzeb. I nie chodzi tu też o eko-oszołomstwo i ekologiczny fanatyzm, bo pewnych rzeczy już nie przeskoczymy. To problem nas wszystkich i mamy na to wpływ, by zacząć od drobnych zmian w obrębie siebie. Trzeba okazać trochę wrażliwości przy tej całej bezwzględności. Czy posortuję śmieci, co kupię, co wyrzucę, co zjem, i ile prądu czy wody dziś zużyję – to jest odpowiedzialność.

– Plastik – pewne produkty nie mają innej formy opakowania. Jeśli nie masz na to wpływu, sortuj je w odpadach. Na segregowanym plastiku idzie zaoszczędzić. Przetwórnie przerobią je na kolejne kubeczki do jogurtów lub np. akcesoria medyczne, odzież. Segreguj odpady!

– Jedzenie – nie kupuj na zapas. Chyba, że są to produkty konserwowe i tzw. suche. Można je długo przetrzymywać. Data ważności na produkcie tak naprawdę nie oznacza, że już jest niezdatny do spożycia. Otwórz, oceń zmysłami.

– Samochód – wygodnie jest wszędzie jeździć autem bez ograniczeń, ale przemyśl to. Jak masz wyskoczyć na niedaleką odległość. Zabierz ludzi w tym samym kierunku, ograniczysz emisje spalin. Wygodne księżniczki nie muszą być podwożone 1km bo np. pada.

– Mięso – większy % produktów mięsnych trafia do kosza, a ten przemysł na ogromną skalę generuje wszystkie negatywne skutki związane z jakością i oszukiwaniem konsumentów, etyką i zanieczyszczeniem środowiska. Jedz jeśli musisz, ale na bieżąco. Najzdrowiej zrezygnować z mięsa.

– Papier – jeśli czytasz gazety, segreguj je na utylizacje, do kosza oznaczonego <papier>. Masz stary kalendarz? Potnij go na fragmenty, będzie ci służył jako notes, i kilka razy możesz go zapisać. Nigdy nie zgniataj kartek. Jeśli już wyrzucasz, pamiętaj o segregacji.

– Ubrania – nie utylizuj tego, co już może być niemodne, oddaj te rzeczy dla potrzebujących. Jeśli już rozmiary czy gust się nie zgadzają, pamiętaj: ktoś może bardzo potrzebować ciuchów, a naprawdę fajne rarytasy można znaleźć w sklepach z odzieżą używaną tzw. lumpeksach.

– Olej palmowy – nie dość, że jest niezdrowy to przyczynia się do karczowania lasów pod uprawy. Zasada jest prosta: unikasz danego produktu, produkt nie schodzi, nie jest kupowany, ograniczają jego sprzedaż. Czytaj etykiety.

– Ogranicz konsumpcję i zakupy – nie ma już prestiżu w tym, że robisz zakupy na zasadzie: pełne siaty i  pełny wózek, „bo mnie stać”. Teraz to wręcz obciach. Dobieraj mądrze i waż siły na zamiary.

– Nie kupuj śmieci – konsumujemy różne przetworzone żarcie, zwróćmy uwagę na skład na etykiecie. Tzw. „śmieciowe żarcie” jest dozwolone, ale od czasu do czasu. Nie kupujmy lub nie ozdabiajmy się także śmieciami-bibelotami. Jeśli już tak jest, to stwórzmy z nich jakąś kolekcję, pamiątki, hobby którym zaskoczysz.

– Oszczędzaj ogrzewanie i prąd – nie ma cię w domu, nie zostawiaj włączonych kaloryferów czy pieca (najlepiej rzadko używać, bo zimno to zdrowie), potem nagrzejesz. Jeśli jesteś w jednym pomieszczeniu, to nie zostawiaj światła w drugim. Żarówki energooszczędne wbrew pozorom nie są ekologiczne po zużyciu.

– Zrezygnuj z węgla – jeśli to możliwe, to zrezygnuj z węgla. Węgiel kamienny to trochę wybryk natury. Polegaj na innych technologiach grzewczych.

– Unikaj jednorazówek – wszelkie kubeczki, talerzyki, słomki, widelczyki itp. itd. są zmorą ekologii. Dotyczy to też np. golarek, zapalniczek, naczyń wszelakich. Golarkę używaj kilkakrotnie, wbrew pozorom ostrza tak szybko się nie tępią. Jeśli używasz zapalniczki, ma ona zaworek napełniania gazu, kup gaz w butelce. Zapalniczka posłuży tobie wiele razy napełniając ją, a jak gaz w butli się skończy, to oddaj na złom. Za kilka takich metalowych pojemników możesz sobie kupić jakieś pieczywo.

– Nic nie wyrzucaj bezmyślnie – przebierz na zasadzie surowców wtórnych, pomyśl 3x zanim bezmyślnie usuniesz. To się komuś może przydać, albo coś z tego jeszcze idzie zrobić, dla dobra natury i nas wszystkich. Co się da metalowego, oddawaj na skup złomu. Potem huta to skupi i przerobi na nowe produkty. Nic się nie zmarnuje.

– Dbaj o drzewa i kwiaty – pomyśl o jakiejś roślince w domu, choć nie otaczaj się od razu buszem. Zaangażuj się w sadzenie drzewek, lub miej jakąś swoją ulubioną zieloną okolicę. Dbaj o widok drzew na swej drodze i otocz je szacunkiem.

– Oszczędzaj wodę – wbrew pozorom, spłukuj wodę nie po każdorazowym oddaniu moczu. Tak, to brzmi fatalnie i nieestetycznie, ale zachowasz dzięki temu kilkadziesiąt spłukań rocznie, co przełoży się na opłaty i środowisko. Oszczędzaj na praniu, i tu też wbrew pozorom, pewne zachowania nadmiernie higieniczne wręcz szkodzą zdrowiu i mają odwrotny skutek. Mikroflory nie oszukasz. Bierz prysznic zamiast kąpieli w wannie, wodę z kranu filtruj zamiast kupować butelkową.

– Nie przesadzaj z kosmetykami – większość kosmetyków ma sztuczny skład chemiczny i jest testowana na zwierzakach. Polegaj na kosmetykach naturalnych, zapoznawaj się z etykietami i pomijając wywindowane walory lub pseudo-estetyczne moce, kierujmy się naturalnym biegiem rzeczy, zmianami kolei natury, a nie usztucznianiu siebie.

– Szanuj produkty, oszczędzaj opakowania – nie chodzi o to, żeby być zbieraczem lub wokół siebie tworzyć bałagan np. wykorzystaj foliówkę jak się tylko da. Masz puszki po napojach lub konserwach? Spakuj je i wywieź na złom. Ty zarobisz kilka groszy, a i na nowy produkt będą one przeznaczone.

– Przede wszystkim wybierz szkło – szkło jest składową najbardziej naturalnych składników. Rozkłada się setki lat, ale odzyskiwane może służyć w nieskończoność. Wybieraj produkty w szkle, wymieniaj. Po umyciu jest w stałym obiegu i się nie niszczy. Można je przetapiać na dowolny cel.

Ciekawostka: W krajach skandynawskich na puszki i butelki jest kaucja. Opakowania te skupywane są w celu dalszego przetwarzania. Może trzeba brać z nich pod tym względem jakiś przykład. Warto też zwrócić uwagę, że w niektórych krajach północy nie ma np. na chodnikach koszy na śmieci, a i tak jest porządek. Można? Można.

Powyższe rozważania to tylko ogólny zarys zagadnienia. Grozi nam apokalipsa rozciągnięta w czasie. Pewne rzeczy są nieuniknione ale możemy mieć na nie wpływ, choć teraz jest walka ze skutkami, a nie przyczynami. Punkty krytyczne okażą się nieodwracalne. Czy da się coś zmienić, czy trzeba już uciekać, ale dokąd ? Bogatsza część świata konsumuje, biedniejsza dąży do wyrównania poziomu. Jedni nie zrezygnują z życia jaki prowadzą, a drudzy ze swoich aspiracji. I koło się zamyka. Najgorsi jednak są ci, którzy o tych problemach nie myślą.

A, i pamiętaj: ciesz się spacerem w lesie, póki jeszcze istnieje, i o tym, kto jest intruzem, a kto gościem w owym lesie. Relacje z przyrodą decydują o naszym dobrostanie.

„Żyjemy wśród roztrzaskującego się świata. Pośród upadku i straszliwej niewydolności wszystkich istniejących systemów: politycznych, społecznych, religijnych, moralnych, ekonomicznych, ekologicznych. Wczoraj już jest przeszłością, a jutro tak niepewne jak nigdy dotąd”.

„Samo bezmyślne rozmnażanie się jest bliskie idei postępującego raka”.

„Świadomość i niż intelektualny współczesnego człowieka, stanowi jedynie pochwalenie się fotką <eko> na portalu społecznościowym”.

„Jeśli zginie ostatnia pszczoła na kuli ziemskiej, ludzkości pozostaną tylko cztery lata życia”
Albert Einstein

„Następna wojna będzie na kamienie”
Albert Einstein

Korzystałem m.in. z tematycznych artykułów prasowych i felietonów Doroty Sumińskiej
Polecana bibliografia:
„Dość” D. Sumińska
„Zapiski z przedednia apokalipsy” P. Dmochowski
„Homo deus…” Y. N. Harari
„Sapiens…” Y. N. Harari
„21 lekcji na XXI wiek” Y. N. Harari
„Mity medyczne które mogą zabić” (cz. I, II i III) K. Świątkowska
„W obronie zwierząt”, P. Singer

© 2024 Adam Kucz. Wszystkie prawa zastrzeżone.