Grudniowe szaleństwo

Refleksja grudniowaJak co roku, nadszedł czas obżarstwa, sztucznej miłości, fałszywych uśmiechów, fałszywych życzeń, nadużywania słowa: wzajemnie. Megalomania i tracenie zdrowia psychicznego przez udawane relacje, mając w sobie sztuczną dobroć z terminem ważności na kilka dni, bo coś wypada. Że tradycja, że kod kulturowy, robienie z siebie ofiary lub idioty: bo rodzice… bo dzieci…

Grudzień: czas obserwacji sfrustrowanych tzw. tradycjonalistów. Kiczowaty nastrój, wszech wylewająca się zewsząd tandeta. Przyprawiające o mdłości, w kółko te same utwory w radio, tłuczone w rytmie fabrycznego młota, do znudzenia, ociekające lukrowatą komerchą. Biedne, smutne drzewka, które czeka agonia, oblepione bezgustownym kolorem jak neon reklamowy. Ludzie wydający mnóstwo pieniędzy, w najgorszym wypadku nawet biorący kredyty, na coś, co tak naprawdę nie ma sensu. No ale presja społeczna jest: kultywować przecież trzeba, bo inni też, to „ja” też, bo co ludzie powiedzą. Niepotrzebne wydatki, nietrafione upominki z musu, rzucone gdzieś w kąt, lub co najgorsze: nadmiar zmarnowanego jedzenia. Po prostu cudownie jest, a jak? Negatywny stosunek do tych całych rytualików rozwija się z wiekiem przez obserwacje i wnioskowanie. Żeby świętować, trzeba mieć co świętować.

Szaleństwo mechanizmu zadaniowości, udowadniania czegoś. Przepocone, otyłe gospodynie domowe, z bezrefleksyjnymi twarzami, skupione jak automaty bez wyrazu, w fartuszkach w ciapki, martwiące się o to, czy niczego do jadła nie zabraknie. Kątem oka, podczas kuchennych rewolucji, śledzą na bieżąco, co się dzieje w serialach. Czyszczenie co tylko można wyczyścić w całym domu do stanu sterylnego, tak jakby nigdy w nim sprzątane nie było.

Jest wspaniale. Cudowny wieczór w zazwyczaj świeckich domach. Nie idzie znieść tego pseudo rodzinnego zadęcia i tego udawania nagłego zalewu uczuć, jakby tylko raz w roku trzeba by było je okazywać… Bezwartościowe rozmowy, przekrzykiwanie się, pusty śmiech i jałowe dyskusje ze „złotymi radami” na wszystko. Powtarzalne gesty, powtarzalne słowa, rok w rok nawet te same zdania wypowiadane w tej samej intonacji. Siedzenie z przyklejonym uśmiechem, a w środku aż się gotuje, no ale trzeba perfekcyjnie udawać i przebywać w tym upiornym hospicjum bliskości, skazując się na przymus i udrękę, marząc tylko o tym, kiedy nadejdzie ulga po zakończeniu tego przedstawienia. W myślach to samo, tylko ukryte: „dziś ci odpuszczę, bo wypada, ale i tak ci potem do…le jak zawsze”. No i teraz oczywiście cały rok się nie jadło. Czas się opychać ile wlezie, na maxa, do oporu. Przecież to jest to samo jedzenie, które można sobie przygotować w dowolnym czasie i chwili. Tylko w dany czas musi występować w znacznie skumulowanej ilości? Potem zaburzenia gastryczne na własne życzenie, przepełnione izby przyjęć w szpitalach itp. Jakiś wujas czy inny gad tego typu, zmęczony życiem, w przepoconym, białym podkoszulku prześwitującym spod koszuli, w beznadziejnym krawacie i niedopasowanym garniturze, zadający te same tendencyjne pytania, roztaczając w okół siebie wyziew rybno-wódkowy, i dzieciary wrzeszczące obok. No rewelacja.

Należy się współczucie tym, którzy coś „muszą”, w imię czegoś, kogoś, a zwyczajnie nie mają na to wszystko ochoty. Męczą się i przeżywają gehennę mając smutek w oczach, gdy cała ta atmosfera doprowadza do furii przy absolutnej wewnętrznej negacji. Potem niestety trzeba odchorować tłumione emocje. Czasami zwyczajnie trzeba dać sobie spokój, świat się nie zawali. Nie potrzeba pisania elaboratów, żeby zrozumieć, że są ludzie, którzy zwyczajnie chcą te dni spędzić sami, jak najzwyklejszy weekend. Mieć w końcu czas tylko dla siebie i przy nastrojowym świetle obejrzeć dobry film, poczytać książkę, odbezpieczyć butelczynę dobrego wina – rozkoszować się ciszą, upajać chwilą i odizolować się od tego wszystkiego.

„Miękki kamień,
zimny ogień,
wesołe święta.”

„Święta, to moment, w którym rodzina przypomina Ci, dlaczego resztę roku spędzacie osobno.”

„Grudzień
kamienie w brzuchu
gwoździe w ustach
gruz w gardle
szkło w nosie
woda w uszach
mgła w oczach
ciemność w głowie
pianka izolacyjna
wciska się szczelnie dookoła”
Cytat pochodzący od pewnej artystki o imieniu Ewa

© 2025 Adam Kucz. Wszystkie prawa zastrzeżone.