Blog

24 sty 2021

Czas zaklęty w mechanizm

Zegarek

Każdy miłośnik rzeczy pięknych wie, jak ważnym przedmiotem jest zegarek zdobiący nadgarstek. Ten niepozorny, podręczny przyrząd, określający w swojej podstawowej funkcji pomiar czasu, noszony na ręku lub niegdyś w kieszeni, potrafi cieszyć właściciela swym pięknem, kunsztem wykonania, i w zależności od modelu -funkcjonalnością. Aktualnie czas mierzony jest urządzeniami, którym daleko do urodziwej klasyki, ale potrzeba posiadania zegarka naręcznego nie zniknęła, a wręcz wzrosła. Zegarek, to nie tylko przedmiot z cyferblatem wskazujący nam porę, ale także stanowi ozdobę, i jest elementem naszej tożsamości oraz synonimem kultury osobistej.

Rachuba czasu

Jak wcześniej mierzono czas? Odpowiedź na to pytanie leży w początkach naszej cywilizacji. Trzeba cofnąć się do okresu, gdy ludzie nie mieli żadnych zegarów, a człowiek poczuł potrzebę oznaczania czasu. W skrócie: ówcześnie opierano się na obserwacji gwiazd i cyklicznie zmieniających się porach roku oraz wschodach i zachodach słońca, oraz cyklach księżyca. Pierwsze tarcze słoneczne wymyślono w Egipcie i Chinach, gdzie używano tzw. gnomona. Gnomon- to palik wbity w ziemię, wokół którego wyznaczono konkretne godziny, przez obserwację ruchu słońca po niebie, gdy cień poruszał się z lewej do prawej. Natomiast w starożytnym Rzymie koniec i początek nowego dnia następował w południe, a nie o północy. Niestety metody te nie były perfekcyjne. Nie wiedziano, że w zależności od pory roku wskazania były różne, i jak radzić sobie, gdy słońce przestawało świecić nocą lub w złą pogodę.

Dlaczego wskazówki zegara poruszają się w prawo, a nie w lewo, to już pokrótce wyjaśniliśmy. Ale dlaczego mamy 12 godzin na tarczy zegara, a nie np. 10? W starożytnym Egipcie panował system dwunastkowy, a nie dziesiątkowy. Dlatego drogę cienia od wschodu do zachodu podzielono na 12 kawałków. I tak kolejno 12 godzin na dzień i 12 godzin na noc, dało dobę złożoną z 24 godzin.

Dlaczego godzinę dzielimy na 60, a nie na np. 100 minut? Zaczerpnięto to z miary kątów, gdzie każdy stopień w kącie składa się z 60 równych minut, a każda minuta z 60 sekund. Dlatego podzielono godzinę na 60 minut, a minutę na 60 sekund.

Dlaczego minuta dzieli się na 60 sekund, a nie 10 albo 100 sekund, a sekunda już na części setne, a nie na 60? Bo Kolejne podziały jednostek czasu dokonały się, kiedy nie było już ani systemu dwunastkowego ani sześćdziesiątkowego, tylko obecnie panujący dziesiętny. Dlatego mówimy o dziesiątej, setnej, tysięcznej, a nawet milionowej części sekundy, a nie sześćdziesiątkowej czy dwunastkowej. I ten właśnie system obowiązuje do dziś.

Cywilizacja się rozwijała i ludzie wymyślali kolejne formy zegarów: zegary wodne, zegary olejowe, zegary ogniowe, zegary piaskowe. Wszystkie, opracowane w jednym celu  –  dokładniejszemu oznaczeniu upływających dni i czasu trwania zjawisk w otaczającej rzeczywistości. I tak stopniowo pojawiały się coraz silniejsze potrzeby bardziej precyzyjnego mierzenia czasu.

Początki zegarmistrzostwa

Upłynęły stulecia i w różnych częściach świata zaczęły pojawiać się pierwsze mechaniczne instrumenty do pomiaru czasu. Mechanizmy te, początkowo wykuwane z żelaza, najczęściej można było spotkać w klasztorach. Szybko wyposażono je w kuranty lub dzwony, tak by wszyscy mogli orientować się w czasie. Choć wtedy czasomierze nie były jednak cudami precyzji. Gdy jednak cywilizacja się rozwijała i zaczęły powstawać miasta z ich szybkim tempem życia, to takie ogólne określenia przedziałów czasowych jak „od dzwonu do dzwonu”, jak i wieże zegarowe w centralnym punkcie miasta przestały wystarczać. Wraz z postępem cywilizacyjnym, rosły potrzeby ludzi dotyczące większej precyzji określania czasu i podziału czasu na mniejsze jednostki. Niezbędny stał się dostęp do odczytu czasu dla każdego w dowolnym momencie i miejscu.

Za wynalazcę zegarka uznaje się Petera Henleina, który umieścił mechanizm sprężynowy napędzający zegar w metalowym pudełku, tworząc po udoskonaleniach, pierwszy zegarek kieszonkowy. W trakcie różnych modyfikacji taki typ zegarka był najbardziej popularny aż do I wojny światowej. Na początku XX wieku zegarki naręczne zarezerwowane były dla kobiet i traktowane bardziej jako przejściowa moda niż funkcjonalne urządzenie. Pierwsze zegarki na rękę powstały z idei połączenia dwóch rodzajów biżuterii znanych od stuleci, bransolet różnego typu i nowych, małych zegarków w formie naszyjników lub broszek. Na pierwszą udaną fuzję tych ozdobnych elementów trzeba było czekać do 1790 roku. Wraz z wybuchem I wojny światowej okazało się, że zegarek jest niezbędnym wyposażeniem żołnierzy, a jego wersja kieszonkowa jest niepraktyczna w zastosowaniu. Na początku lat 80-tych XIX wieku niemiecka marynarka wojenna zamówiła dla swoich oficerów dostawę zegarków na rękę na łańcuszkowych bransoletach. Wykonać je miała szwajcarska manufaktura. Było to pierwsze zamówienie zegarków na rękę w seryjnej produkcji, w dziejach światowego zegarmistrzostwa. W 1930 roku produkcja zegarków na rękę po raz pierwszy osiągnęła poziom wielkości produkcji zegarków kieszonkowych.

Do połowy XX wieku zegarki były wyposażone w napęd mechaniczny. Prace nad pierwszym zegarkiem kwarcowym rozpoczęto w Japonii w 1959 roku. W efekcie uzyskano prototyp zegara kwarcowego. Natomiast pierwszy prototypowy zegarek kwarcowy został wyprodukowany w Szwajcarii, gdzie w latach 1965-1967 trwały prace nad miniaturyzacją kwarcowego oscylatora. Pierwszy dostępny powszechnie do nabycia zegarek kwarcowy wyprodukowało w 1969 roku.

Od klasyki do nowoczesności i z powrotem

Na przestrzeni dziejów, zegarki stopniowo przenosiły się z kieszeni na nadgarstek i pełniły ważną rolę w kształtowaniu rzeczywistości oraz przyczyniały się do znaczących zmian w rozwoju świata. Kiedyś posiadanie zegarka przeznaczone było tylko dla przedstawicieli wyższych warstw społecznych. Z biegiem czasu ta zależność uległa zmianie, a zegarki stały się dostępne dla wszystkich i niekoniecznie wyrażały status społeczny posiadacza. Społeczeństwo przekonało się do noszenia zegarków naręcznych, stawiając na wygodę i funkcjonalność. Gadżet ten stał się standardem.

Zapewne każdy z nas pamięta, gdy z jakiejś okazji w młodzieńczym wieku, dostał w prezencie swój pierwszy zegarek. Często na twarzy obdarowanego pojawiał się grymas rozczarowania, gdy po rozpakowaniu ujrzał wskazówkowy cyferblat. Przecież takich staroci się nie nosiło. Jak się z tym czymś pokazać? Co powiedzą na podwórku lub w szkole? Jak wytłumaczyć, że nie ma cyfrowego wyświetlacza i funkcji alarmu oraz wgranych kilkunastu melodyjek dźwiękowych? Jeszcze pół biedy, jak widniał jakiś napis znanej marki na kopercie, to szło przeboleć. Choć zazwyczaj były to tandetne podróbki z Azji, z których po otwarciu wylatywały części, nawet jak na nieskomplikowany mechanizm. Tolerowano ewentualnie hybrydy, gdzie na tarczy w dolnej części był wyświetlacz elektroniczny, a nad nim cyfry ze wskazówkami. Po latach miały one może jakąś wartość sentymentalną, ale do precyzji funkcjonalności i wykonania było im daleko.

Obecnie panuje tendencja odwrotna. Wszystkie zegarki z klasycznym mechanizmem automatycznym to prestiż i powrót do korzeni branży zegarmistrzowskiej. Ich skonstruowanie jest bardzo skomplikowane w porównaniu do werków kwarcowych, mają one również przełożenie na finalną cenę czasomierza, o czym za chwilę.

Teraz czasomierz to dodatek, który podkreśla styl i wyjątkowość, a nie tylko pełni praktyczną funkcję w naszym życiu. Bez wątpienia będziemy uchodzili za człowieka, który doskonale wie, w jaki sposób ma wyrazić siebie, i co więcej – cudeńko na nadgarstku będzie stale pieścić nasz wzrok, gdy z rozkoszą będziemy mu się przyglądać i go podziwiać.

Kultura noszenia

Wybór zegarka warto zestawić z naszym trybem życia i stylem, by dodać sobie profesjonalizmu. Tak jak nie ma butów, które pasują na wszystkie okazje, tak też jest z zegarkiem. Inny nosimy do garnituru, a inny do codziennych stylizacji, jeszcze inny do wyjścia w teren. Oczywiście są mniej lub bardziej uniwersalne modele, jednak przed zakupem należy się zastanowić do czego będziemy go najczęściej ubierać. Należy pamiętać, że nawet najwspanialszy zegarek noszony na ręce staje się elementem ubioru, z którym powinien być jak najbardziej spójny.

Mimo, że niesłuszne jest ocenianie drugiej osoby po wyglądzie, nasz umysł w ciągu kilku pierwszych sekund wyrabia sobie wstępną opinię na jej temat. Zegarek w tym przypadku stanowi elegancki akcent wykańczający naszą stylizację i dodający jej klasy. Mimowolnie przypisuje się pozytywne cechy osobom z czasomierzem na nadgarstku, ponieważ kojarzą się z dobrą organizacją i dbaniem o własny czas. Od wielu dziesięcioleci wielkie koncerny prześcigają się w coraz to nowych formach designu, dlatego zegarek otrzymał miano klasyki. Preferuje się różne metody noszenia tego produktu, dążąc do podkreślenia swojej osobowości, który ma być dodatkiem, a nie odgrywać pierwszoplanową rolę stylizacji.

W przypadku savoir-vivre’u, w grę wchodzi wiele niuansów. Często zastanawiamy się, na której ręce powinno się nosić zegarek. W dobrym tonie jest prezentować go na nadgarstku lewej dłoni, by uzyskać elegancki efekt kultury osobistej. Noszenie zegarka na prawej ręce bywa niemile widziane jako przykład chwalenia się statusem. Większość osób jest praworęczna, dlatego w ich przypadku właśnie na prawej ręce zegarek będzie najczęściej widoczny, a jeżeli jest to ekskluzywny model, tak otwarte prezentowanie go jest zazwyczaj uznawane za naruszenie zasad dobrego smaku. Dlatego właśnie obowiązuje zasada lewej ręki. Poza tym zegarek na lewej ręce to najpraktyczniejsza opcja , a założony na sprawniejszą dłoń zegarek może przeszkadzać w wykonywaniu czynności. Niemniej ważna jest kwestia żywotności samego zegarka, który mając kontakt z wszelkiego typu powierzchniami narażony jest na uszkodzenia, a przecież w przypadku produktu z wyższej półki zależy nam, by utrzymywać go w perfekcyjnej kondycji. Tak więc, dla osób praworęcznych korzystanie z zegarka na lewej dłoni jest też po prostu wygodniejsze. Należy też podkreślić, że służące do regulacji pokrętło znajduje się zazwyczaj właśnie po prawej stronie czasomierza, dlatego prawą ręką operuje się nim o wiele łatwiej.

A co z osobami leworęcznymi? Skoro dla praworęcznych najbardziej wygodną opcją jest noszenie zegarka na lewej ręce, można dojść do wniosku, że leworęczni powinni nosić go na prawej. Niestety, zegarków zaprojektowanych specjalnie z myślą o osobach leworęcznych na rynku jest mało. Wielu producentów oferuje je na specjalne zamówienie, jednak ich cena jest większa niż standardowe modele. Powody, dla których zegarki zazwyczaj noszone są na lewej ręce dosyć dobrze pokazują, że jest to praktyczne i estetyczne. Oczywiście nikt nie może zabronić łamania tej reguły.

Czasomierz a zegarek

Zegarek ma pełnić funkcję praktyczną, czyli wskazywać nam godzinę, ale nie każdy czasomierz to zegarek. Przyjęło się powszechnie, i absolutnie nie ma nic w tym złego, że to, co nosi się na nadgarstku i wskazuje godzinę ma nazwę zegarka. Najtańszym, a jednocześnie będącym przy tym niezwykle precyzyjnym, jest zastosowanie mechanizmu kwarcowego, który napędzany jest za pośrednictwem baterii. Czasomierz z werkiem tego typu pracuje bardzo dokładnie, posiada niewielkie odchylenie pomiaru, sięgające zaledwie kilku sekund na miesiąc.

Wiele firm, w szczególności tzw. modowych, oferuje oprócz ubrań także czasomierze. Trzeba mieć świadomość, że kupując taki zegarek, płaci się za markę i design, a w środku jest zazwyczaj przeciętny mechanizm. Nie jest to regułą, jednak bardzo często się potwierdza. Nie od dziś wiadomo,że najlepszą renomą cieszą się zegarki szwajcarskie. Symbol < swiss made > na zegarku oznacza, że przynajmniej 50 % jego części zostało wyprodukowanych w Szwajcarii. Przyjęło się, że taki napis, to swojego rodzaju certyfikat jakości, i zdecydowanie bezpieczniej jest wybrać model którejś ze szwajcarskich, japońskich czy niemieckich firm zajmujących się jedynie produkcją zegarków. Wyjątkami od tej reguły są marki fashion z bardzo wysokiej półki cenowej. Takie zegarki bardzo często posiadają świetne mechanizmy i wykonane są z najlepszych materiałów.

Co wybrać

Oprócz walorów wizualnych, przede wszystkim trzeba ustalić budżet, jaki można przeznaczyć na zakup zegarka i sprawdzić jakie marki są w zasięgu cenowym. Z zegarkami jest jak z samochodami, nie ma jednej odpowiedzi na pytanie: ile kosztuje zegarek? Za zegarek można zapłacić kilkadziesiąt złotych, jak i kilkadziesiąt tysięcy złotych. Przed zakupem powinniśmy się jeszcze zastanowić nad tym, jakie komplikacje powinien posiadać nasz zegarek? do czego będzie nam służył? i czy potrzebujemy prestiżu, czy jedynie szpanu? Oczywiście im więcej komplikacji w zegarku automatycznym, tym jego koszt jest dużo wyższy. Są też inne czynniki, które wpływają na końcową cenę wymarzonego zegarka, takie jak np. jakość materiałów, unikatowość czy pochodzenie. Oto kluczowe wyznaczniki ceny zegarka:

Mechanizm – to niezwykle precyzyjna jednostka, odpowiedzialna za cały proces odmierzania czasu, a co za tym idzie, największy nakład finansowy przy produkcji zegarków pobiera właśnie wykupienie bądź wytworzenie mechanizmu. To, jaki rodzaj werku mamy wewnątrz zegarka decyduje o cenie.

Pochodzenie – na pytanie, który kraj słynie z produkcji genialnych zegarków, bez mrugnięcia okiem każdy odpowiedziałby, że Szwajcaria. Prawidłowo, to właśnie tam produkuje się zegarki najwyższej jakości.

Unikatowość – to ona przyciąga największą uwagę. Każdy kolekcjoner marzy o unikatowych historycznych egzemplarzach czy modelach z edycji limitowanej. Ograniczony nakład sprawia, że obiekt staje się jeszcze bardziej pożądany. Niestety za taką przyjemność często musimy sporo zapłacić, jednakże będziemy posiadaczami wyjątkowego i niepowtarzalnego egzemplarza.

Funkcjonalność i design – bez wątpienia te elementy znacząco wpływają na cenę zegarka. Materiały, z których został wykonany, a także sposób ich wykorzystywania odbiją się na cenie.

Szkiełko – niemal niezniszczalne szafirowe szkiełko z pewnością wpłynie na cenę.

Funkcje – im więcej dodatkowych ulepszeń posiada nasz czasomierz, tym cena będzie wyższa. Nie oznacza to, że należy rezygnować z funkcjonalności kosztem mniejszych wydatków. Nowoczesne funkcje niejednokrotnie ułatwiają życie.

Dodatki – w postaci cyrkonii, diamentów czy innych ozdobnych kamieni z pewnością będą różniły się ceną od klasycznych stalowych modeli.

Budowa zegarka, podstawowe funkcje i terminy

KOPERTA – część zegarka, w której umieszczony jest mechanizm. Koperta może mieć różne kształty i być wykonana z różnych materiałów.

SZKŁO – przezroczysty element, przez który widoczna jest tarcza wraz ze wskazówkami. Niekiedy szkło montowane jest także w deklu, dzięki czemu widoczna jest praca mechanizmu. Wiele wspaniałych zegarków posiada szkiełka hesalitowe (nic innego jak plastik), a mimo to są godne uwagi, wyglądają pięknie, a szkiełko tego typu dodaje im niesamowitego uroku. Podobnie w drugą stronę: nie każdy zegarek, który ma szkiełko szafirowe jest godny uwagi. Trzeba rozważyć wiele aspektów jego budowy, i stosunek ceny do jakości.

TARCZA – umieszczone są na niej m.in. oznaczenia godzin i minut (np. indeksy); może być otwarta, co umożliwia obserwację pracy mechanizmu.

INDEKSY – najczęściej cyfry bądź kropki lub kreski, w miejscach na tarczy odpowiadając poszczególnym godzinom.

KORONKA (pokrętło) – znajdujące się najczęściej z prawej strony koperty, na godzinie trzeciej. Za jej pomocą możliwa jest min. zmiana położenia wskazówek (ustawienie prawidłowej godziny lub daty) oraz nakręcenie zegarka w przypadku mechanizmów mechanicznych.

RAMKA (LUNETA, PIERŚCIEŃ) – element otaczający szkło na kopercie, zwykle w tym samym kształcie, co koperta. Pełni funkcje ozdobne oraz wskazań (np. tachometr). Pierścień może być obrotowy.

DEKIEL – spodnia część zegarka, na której umieszczone są opisy producenta (np. nr. referencyjny, seryjny, informacje o wodoszczelności itp.) Dekiel zamyka kopertę i zabezpiecza jego mechanizm przed uszkodzeniami. Może posiadać szkło, przez które widoczna jest praca mechanizmu.

WSKAZÓWKI – są to wskaźniki zamontowane na obracających się w mechanizmie kołach poruszając się nad tarczą wskazują np. godzina, data.

Materiały wykorzystywane do produkcji i pokrywanie kolorem

Koperty, bransolety/paski: metale szlachetne, platyna, żółte i białe złoto, stal, tytan, zalium, spiek ceramiczny, mosiądz, tworzywa sztuczne, skóra, kewlar, kauczuk, guma, silikon.

Szkła: hesalit, szkła mineralne na bazie krzemu, szkła szafirowe (antyrefleksyjne), szkła na bazie syntetycznego diamentu. Twardość szkieł zegarków określana jest w skali twardości Mohsa. W jej obrębie wyszczególniono 10 stopni na podstawie twardości 10 minerałów, licząc od najmniej twardego.

Metody pokrywania kolorem: galwaniczna (elektrochemiczna), PVD – Physical Vapour Deposition (ciśnieniowo – temperaturowa), IP – Iron Plating (odmiana PVD), złote wstawki (metoda inkrustacji)

Rodzaje mechanizmów i niektóre części

Mechanizm klasyczny nakręcany ręcznie – odpowiednik wahadła dużego zegara, którego ruch porusza wskazówkami. Coraz rzadziej spotkamy w najnowszych produkcjach.

Mechanizm automatyczny- budową bardzo przypomina mechanizm klasyczny, jednak zegarek z tym mechanizmem nakręca się dzięki ruchom ręki. Każdy zegarek ma różną rezerwę chodu, czyli czas jaki pozostał do rozwinięcia sprężyny napędowej zegarka wyrażany w godzinach. Jeśli np. zegarek z 60h rezerwą chodu zostawimy na tydzień będzie wymagał od nas przy ponownym założeniu ustawienia i nakręcenia. Aby zapewnić im stałą punktualność powinni się je przechowywać w rotomatach, które wprawiają w ruch przechowywany zegarek. To zazwyczaj właśnie mechanizmy automatyczne umieszczane są w kopertach najdroższych zegarków na świecie.

Mechanizm kwarcowy- pracuje dzięki baterii którą trzeba wymieniać. Na tarczy zegarka najczęściej umieszczony jest napis „Quartz”, choć to nie jest regułą. Są to najdokładniejsze i najbardziej powszechne mechanizmy, choć nie najbardziej cenione. W luksusowych zegarkach zazwyczaj nie znajdziemy tego typu mechanizmu.

Balans – koło zamachowe ze sprężyną zwrotną – podstawowy element zegarowego regulatora chodu. Pod wpływem działania sprężyny włosowej wykonuje ruch obrotowy zwrotny wokół osi.

Sprężyna napędowa – twarda i elastyczna taśma stalowa, która przez nawinięcie na wałek gromadzi energię. Uwalniana energia z rozwijającej się sprężyny służy do napędzania mechanizmu zegarowego.

Wahnik (rotor) – element naciągu automatycznego zegarka. Swobodnie ułożyskowany, najczęściej na środku mechanizmu (odmianą jest tzw. mikro rotor), który pod wpływem ruchów ręki obraca się względem mechanizmu, i za pośrednictwem redukcyjnej przekładni zębatej powoduje samoczynne naciąganie sprężyny napędowej.

Chronograf – wyraz pochodzący od słów Chronos (czas) i grapho (pisze). Ściślej: jest to przyrząd służący zwykle do pomiaru i rejestrowania przedziałów (odcinków) czasu, a także kilku równoległych zdarzeń. Składa się z mechanizmu zegarowego, działa tylko podczas pomiaru i posiada funkcję uruchomienia, zatrzymania i zerowania wskazówek. Występuje funkcja dodatkowa zegarka lub jako oddzielne urządzenie.

Chronometr – zegarek (zegar, czasomierz) o podwyższonej precyzji chodu, przetestowany w różnych pozycjach i temperaturze. Cechuje go duża niepodatność na zmienne warunki działania. Obecnie chronometr kojarzy się z zegarkiem naręcznym jednakże historia chronometrów rozpoczęła się w końcu XVIII wieku i związana jest z żeglugą morską i nawigacją. Dawniej pojęcie chronometru odnosiło się jedynie do zegarów mechanicznych, obecnie również urządzenia z innym systemem pomiaru czasu (np. elektronicznym) mogą otrzymać certyfikat chronometru.

Fazy Księżyca – wskazanie aktualnej fazy księżyca to jedna z funkcji dodatkowych, często uzupełnia wskazania pełnego oraz wiecznego kalendarza w zegarkach.

Kaliber – określenie rozmiaru mechanizmu, zazwyczaj wyrażane w tzw. liniach paryskich (1 linia paryska = 2,256 mm). Często stosowane przez wytwórców zegarków jako symbol danego mechanizmu. Oznaczony cyframi i literami określa wymiary, kształt oraz układ poszczególnych części mechanizmu, definiuje zespół cech wyróżniających jeden mechanizm od drugiego bądź mechanizm danego producenta od innego.

Kamienie – stosowane jako łożyska w celu zmniejszenia zużycia w miejscach największego tarcia w mechanizmie. W zegarkach mechanicznych jest ich zazwyczaj 17-20. Zastosowanie większej ilości kamieni jest uzasadnione dodatkową komplikacją budowy mechanizmu, np. naciągiem automatycznym, datownikiem, itp. Dawniej używano naturalnych rubinów, obecnie stosuje się kamienie syntetyczne.

Masa świecąca – Substancja luminescencyjna nakładana na punkty cyfrowe tarczy i wskazówki zegarka (najczęściej sportowego), umożliwiająca odczytywanie czasu w ciemności. Są stosowane dwa rodzaje masy: „fosforowa”, która świeci tylko przez pewien czas po jej naświetleniu, i „radioaktywna”, świecąca stale.  Do pobudzania luminescencji masy świecącej dodaje się substancji radioaktywnej, która jest szkodliwa dla zdrowia. Od roku 1961 stosuje się nie rad (Ra 266), lecz izotopy sztucznych pierwiastków promieniotwórczych, takich jak promet i tryt, które nie są tak bardzo szkodliwe. W większości obecnie produkowanych zegarków stosowana jest nieradioaktywna i nietoksyczna masa świecąca na bazie glinianu strontu Superluminova, która po raz pierwszy z powodzeniem została zastosowana w zegarku w 1993 roku.

Naciąg – urządzenie służące do napinania sprężyny napędowej, poprzez przeniesienie z zewnątrz energii potrzebnej do napędu. W zegarkach stosuje się najczęściej naciąg główkowy z pokrętłem zwanym koronką. Innym rzadziej spotykanym sposobem naciągu zegarka naręcznego jest obrotowy pierścień okalający szkiełko. Urządzenie naciągowe służy też zazwyczaj do nastawienia wskazówek. W zależności od zastosowanej metody są stosowane różne naciągi.

Skeleton – zegarek szkieletowy, w którym płyty i mostki mechanizmu zostały wycięte w celu wyeksponowania kół przekładni, na tyle aby mógł nadal funkcjonować. Mechanizm taki jest umieszczany najczęściej w kopercie pozbawionej tarczy, bezpośrednio pomiędzy dwoma szkiełkami szafirowymi, tak aby był dobrze widoczny.

Open-heart – jest intrygującą alternatywą dla modeli szkieletowych. Taki typ ma okienko, które umożliwia podejrzenie pulsującego serca mechanizmu.

Tourbillon (turbilon) – element mechanizmu, odpowiedzialny za niwelowanie różnic w tempie chodu zegarka, wynikających z jego różnego położenia. Element zbudowany jest z klatki, w której umieszczony jest balans (regulator chodu) i wychwyt (przekazuje balansowi energię mechaniczną). Klatka zwykle obraca się wokół własnej osi w ciągu 60 sekund. Może poruszać się w maksymalnie trzech płaszczyznach. De facto klatka tourbillona składa się z kilkudziesięciu części, a jego budowa i działanie są bardzo skomplikowane.

Wskaźnik rezerwy chodu – pokazuje (na podstawie stanu napięcia sprężyny napędowej) odcinek czasu (wyrażony najczęściej w godzinach, a dla dłuższej autonomii chodu również w dniach), który zapewni działanie zegarka aż do momentu kiedy konieczne będzie ponowne naciągnięcie sprężyny napędowej. Najczęściej umiejscowiony jest na cyferblacie w formie dodatkowej wskazówki lub wyskalowanego dysku.Wskazanie rezerwy chodu spotyka się zarówno w zegarkach z naciągiem automatycznym, jak i ręcznym, i jest przydatne gdy zegarek nie jest regularnie noszony.

Klasy wodoszczelności – potoczne określenie klasy wodoszczelności koperty zegarka, która wskazuje jak dalece zegarek został zabezpieczony przed wnikaniem wody. Klasę WR (Water Resistant) określa się na podstawie przeprowadzonego badania szczelności koperty poprzez wyznaczenie próbnego ciśnienia statycznego (zawierającego margines bezpieczeństwa) wyrażonego w barach (bar), atmosferach (atm), bądź w metrach i/lub stopach (feet), i rekomendują dopuszczalny kontakt zegarka z wodą. Np. WR30 – przypadkowy kontakt z wodą np. zachlapania podczas mycia rąk. WR50 – dopuszczone zanurzenie w wannie i płytkiej wodzie. WR100 – możliwe pływanie w wodzie i nurkowanie. WR200 – możliwe pływanie i nurkowanie z akwalungiem.

Antymagnetyczny zegarek – zabezpieczony przed działaniem pól magnetycznych.

Rotomat – urządzenie do automatycznego nakręcania zegarka.

Z zegarkiem do fachowca

Zegarek może potrzebować pomocy, i da o tym znać nawet wtedy gdy dba się o przeglądy. Może się zdarzyć nieregularny chód, wtedy zaczyna zwalniać albo przyspieszać. Przyczyną może być brak smaru, zużyte części albo namagnesowanie sprężyny. Gdy zdarzy się, że słychać jakieś dziwne dźwięki lub zegarek wpada w wibracje, wówczas może to świadczyć o jakiejś obluzowanej części. Pojawiająca się wilgoć na szkle to nic dobrego, świadczyć może o tym nieszczelna koperta. Nie można czekać, aż samo odparuje, gdyż może grozić to korozją i uszkodzeniem mechanizmu.

Smartwatch

Zapewne niejednokrotnie spotkano się ze stwierdzeniem, że zegarek naręczny to w obecnych czasach zbędne ustrojstwo. Przez niektórych zegarki nazywane są nawet reliktem. Nic bardziej mylnego! Klasyka rządzi, i żaden gadżet nie zastąpi dobrej jakości zegarka, ale…

Współczesny zegarek elektroniczny jest czymś więcej niż czasomierzem ograniczającym się jedynie do pokazywania godziny. Jeśli zdecydujemy się na zaawansowany model, możemy zyskać ogrom ciekawych opcji. Oprócz standardowych funkcji, czyli pokazywania czasu, pory dnia i daty, zegarki posiadają zaawansowane funkcje, takie jak np. wysokościomierz, kompas czy barometr. Dwie pierwsze przydatne są podczas nawigacji, podczas gdy barometr dostarczy nam dane o ciśnieniu atmosferycznym, które może być przydatne np. do prognozowania pogody. Niektóre modele posiadają system Solar Power, czyli ogniwo słoneczne dostarczające energię ze światła. Dzięki temu zegarek sprawnie zastępuje nam smartfon, który w trudnych warunkach może szybko się rozładować. Oprócz tego wśród funkcji znajdziemy również bluetooth, system antywstrząsowy, czas na świecie czy kompatybilność z telefonem komórkowym.

Taki zegarek zadba o nasze zdrowie i kondycję fizyczną. Na rynku już od dawna dostępne są urządzenia które monitorują naszą aktywność fizyczną i sen. Jako przykład mogą posłużyć nam modele fitbit, czyli zegarki typu smartband, które odmierzą liczbę przebytych kroków, pokonany dystans, spalone kalorie, a także sporządzają dzienne statystyki. Ponadto możliwa jest identyfikacja przychodzących połączeń, SMS oraz różnych powiadomień. Urządzenie wyświetli ID dzwoniącego, jeśli telefon będzie w pobliżu.

Taka ciekawostka

Oglądając oferty zegarków w katalogach, na stronach producentów, a niekiedy i w witrynach sklepowych, należy zwrócić uwagę na jeden szczegół: jeśli wskazówki są dwie w danym modelu, to przeważnie ich ustawienie jest na godzinie 10:10 lub 13:50. Nie jest tak bez powodu.

Krótkie opowiadanie o zegarku

„Pewien człowiek, zanim umarł, powiedział do swojego syna: „To jest zegarek, który podarował mi Twój dziadek. Ma ponad 200 lat. Zanim Ci go dam, proszę żebyś go wziął i poszedł z nim do pierwszego lepszego lombardu. Powiedz, że chcemy go sprzedać, i spytaj ile za niego mogą zapłacić.” Syn za namową ojca poszedł z zegarkiem i już po kilkunastu minutach był z powrotem mówiąc: „Oferują za niego 10 dolarów, bo jest stary i mocno zniszczony.” Ojciec poprosił syna żeby tym razem wziął zegarek i poszedł do pierwszego lepszego zegarmistrza. Syn wrócił po godzinie, mówiąc: „Zegarmistrz zaproponował 20 dolarów za zegarek.” Ojciec ponownie zwrócił się do syna: „Weź ten zegarek i podejdź do pierwszej napotkanej osoby na ulicy i spytaj za ile kupi go od Ciebie.” Syn wrócił po 10 minutach i mówi: „Nikt nie chciał go kupić, dopiero któraś z kolei napotkana osoba zaoferowała 5 dolarów.” „Pójdź do muzeum i pokaż im ten zegarek” – powiedział ojciec. Po kilku godzinach syn wraca rozradowany. „Zaoferowali milion dolarów za ten zegarek. Powiedzieli że to prawdziwe arcydzieło. Jak to w ogóle możliwe…? ”Ojciec odpowiedział: „Chciałem żebyś wiedział, że właściwe miejsce i właściwi ludzie docenią Twoją prawdziwą wartość. Dlatego nie pojawiaj się w niewłaściwych miejscach, i nie denerwuj się, kiedy zostaniesz potraktowany jak śmieć. Ci którzy poznają się na Twojej wartości, będą Cię zawsze cenić, dlatego nigdy nie zostawaj w miejscu i wśród ludzi, którzy nie widzą Twojej wartości.”

„Zegarek może stanąć nawet w rekach impotenta”  🙂

Źródła:
– branżowe strony tematyczne
– prasa specjalistyczna
–  L. Uresova „Zegary”

16 cze 2020

Najwspanialsza zabawka świata

Lego

Bezapelacyjnie wiadomo, że układanie konstrukcji z klocków to jedna z najlepszych zabaw i nikogo nie trzeba o tym przekonywać, jak wielką radość przynosi. Zabawa tymi małymi cegiełkami stawia nie lada wyzwanie dla wyobraźni, wpływa na sprawność manualną, koordynację wzrokową oraz wyzwala kreatywność i uczy cierpliwości w realizacji własnych niepowtarzalnych pomysłów. A czasami trzeba jej sporo, żeby stworzyć wymarzoną konstrukcję. Przede wszystkim jednak klocki to świetna zabawa dla wszystkich!

Najpopularniejsze klocki świata to LEGO. Każdy o nich słyszał, każdy z nich budował lub buduje, ale nie każdy zna ich genezę. Oto garść ciekawostek o najsłynniejszych klockach, jakie do tej pory wymyślono.

Historia LEGO jest ciekawa i inspirująca

Pomysłodawcą i założycielem firmy produkującej zabawki był duński cieśla Ole Kirk Christiansen. Swoje początki zawdzięcza małemu rodzinnemu zakładowi stolarskiemu, działającemu w miejscowości Billund, w Danii. Swoją przygodę z zabawkami zaczynał od figurek z drewna, a pierwszą zabawką, jaką wystrugał Christiansen, była drewniana kaczka. Oficjalnie firma produkująca zabawki została założona 12 października 1932 roku. Z początku interes szedł kiepsko, ale jak na każdego geniusza przystało, upór w działaniu przyniósł efekt. Drewniane zabawki Christiansena wyróżniały się niebywałą jakością i dokładnością wykonania. Data, kiedy została założona firma nie jest momentem powstania klocków, które znają wszyscy.

Aby rozwinąć przedsiębiorstwo, powinno mieć ono przede wszystkim odpowiednio dobraną nazwę. W związku z tym Christiansen ogłosił konkurs na nazwę firmy, do którego mógł przystąpić każdy z jego ówczesnych pracowników, a nagrodą była butelka wina domowej roboty. Tak oto została wyłoniona znana do dziś na całym świecie nazwa LEGO, która pojawiła się dopiero dwa lata po założeniu firmy i swoją genezę zawdzięcza duńskiemu wyrażeniu „leg godt”, czyli po prostu: baw się dobrze. Logotyp producenta klocków LEGO powstało w 1934 roku i z początku było ono szare, z kanciastymi literami. Znak firmowy LEGO przez lata zmieniał się, a niektóre logotypy dalekie były od współczesnego. Logotyp, którym obecnie posługuje się największy na świecie producent plastikowych klocków, stworzono w 1973 roku. Mały zakład stolarski stał się więc bazą do zbudowania prawdziwego imperium zabawkarskiego, które zawojowało świat.

Przełomowym i najważniejszym momentem w historii LEGO było stwierdzenie przez założyciela, że do produkcji zabawek warto wykorzystać nie tylko drewno, ale i tworzywo sztuczne. Zainwestował więc w pierwszą profesjonalną na tamte czasy maszynę. Wraz z nową maszyną przyjechały do fabryki próbki klocków angielskiej firmy Kiddicraft. To w oparciu o nie stworzono znany wszystkim klocek LEGO. Masową produkcję klocków rozpoczęto w 1949 roku, natomiast sposób łączenia klocków, który znany jest po dziś dzień opatentowany zostały dopiero w 1958 roku i produkowano je wówczas w pięciu podstawowych kolorach. W 1978 roku powstały pierwsze wersje żółtych ludzików czyli mini-figurki LEGO, które znamy do dziś. Zabawkowy biznes stał się rodzinną tradycją, a produkcja klocków przechodziła z ojca na syna. Po śmierci Ole Kirka Christiansena firmę przejął jego syn Godtfred Kirk Christiansen. Kolejnym szefem był wnuk założyciela Kjeld. Od ponad 10 lat władzę nad potentatem sprawuje osoba z zewnątrz. 70 % udziałów w LEGO ma nadal rodzina Christiansen.

Motto Ole Kirka Christiansena to: „Tylko najlepsze jest wystarczająco dobre”.

Produkcja

Wszystko zaczyna się od malutkich granulek plastiku o trudnej nazwie terpolimer akrylonitrylo-butadieno-styrenowy, w skrócie ABS. Współcześnie ma ono szerokie zastosowanie, m.in. w druku 3D. Ciężarówki z przyczepami wypełnionymi kolorowymi granulkami wjeżdżają do fabryki, gdzie ogromne węże zasysają je, a następnie transportują do potężnych metalowych silosów, wysokich na trzy piętra, z których każdy może pomieścić do 33 ton granulek. Plastikowe granulki z silosów transportowane są następnie przez rury do wtryskarek. Wtryskarki podgrzewają granulki do około 230°C. W ten sposób uzyskana plastikowa masa wtłaczana jest do małych, metalowych form, wydrążonych w kształcie klocków. Formy wyglądają jak bardziej skomplikowane wersje pojemników na kostki lodu. Wtryskarki z ogromną siłą kilku setek ton wyciskają masę granulek, tworząc klocki o precyzyjnych wymiarach. Następnie klocki są chłodzone i wyrzucane z maszyny, co trwa około 10 sekund. Z uwagi na wymóg wyjątkowej precyzji, proces produkcji jest prawie całkowicie zautomatyzowany. Gotowe klocki lądują na taśmie podajnika, a następnie w pudełkach. Po zapełnieniu pudełka wtryskarka wysyła sygnał radiowy do jednego z automatycznych wózków, patrolujących halę. Drogę wózka wyznaczają rowki, wyżłobione w podłodze fabryki. Wózek przenosi pudełka na inną taśmę, która przewozi je do następnego etapu produkcji. Następny etap procesu produkcji klocków odbywa się w halach montażowych, gdzie montowane są klocki składające się z wielu elementów i gdzie na klocki nanoszone są nadruki. Ogromna drukarka nanosi na klocki twarze, panele kontrolne, numery, słowa i inne ozdoby. Niektóre klocki LEGO, np. nogi mini-figurek, składają się z kilku elementów. Tego rodzaju klocki składane są w całość przez maszyny, które przy użyciu odpowiedniej siły, zachowują doskonałą precyzję. Etap końcowy produkcji polega na skompletowaniu zestawów klocków LEGO. Zestawy często składają się z setek różnych klocków, dlatego proces pakowania musi przebiegać szybko i precyzyjnie. Przenośnik taśmowy przesuwa pojemniki zwane kasetami pod specjalnymi koszami. W każdym z koszy znajdują się klocki innego rodzaju. Kosze otwierają się i zamykają tak, aby do każdej kasety wpadła odpowiednia ilość klocków. Proces produkcyjny kończą pakowacze, którzy składają pudełka, wkładają do nich instrukcje budowania, dodatkowe klocki i sprawdzają, czy maszyny nie popełniły błędów. Ciekawostką jest, że wszystkie klocki wyprodukowane od 1958 roku pasują do siebie idealnie, gdyż ich wzór nigdy nie uległ zmianie! Nic się nie marnuje, gdyż wszelkie części ze skazą lub błędem, są ponownie wykorzystywane i przetapiane na nowe.

LEGO w liczbach, statystykach i ciekawostkach (przykłady)

– Dwa podstawowe klocki LEGO 2×4 można połączyć na 24 różne sposoby. Przy trzech klockach ilość kombinacji wzrasta do 1060, a przy sześciu to 915 103 765 możliwości.
– Największym producentem opon na świecie jest firma LEGO.
– W 1964 roku pojawia się pierwsza instrukcja dotycząca zestawów LEGO.
– Pierwsza figurka LEGO została wyprodukowana w 1974 roku. Wyglądała ona inaczej niż te, które znamy dziś, była przede wszystkim większa. Z kolei pierwsze mini-figurki pojawiły się w 1975 roku. Masowa produkcja ludzików z klocków ruszyła w 1978 roku. Od tamtego czasu powstało kilka miliardów ludzików LEGO, które znajdują się niemal w każdym zestawie.
– Podobno co sekundę sprzedaje się na świecie 7 zestawów LEGO.
– 40 miliardów cegiełek LEGO ułożonych jedna na drugiej byłoby w stanie połączyć Ziemię z Księżycem.
– Klocek LEGO Duplo choć jest osiem razy większy od standardowego klocka to nadal jest z nim kompatybilny. Jednym z założeń producenta tych zabawek jest to, żeby wszystkie elementy do siebie pasowały.
– Figurki LEGO przedstawiają nie tylko ludzi, ale również np. roboty czy zwierzęta – związane bezpośrednio z daną serią.
– Do serii LEGO Pirates wszystkie figurki LEGO były uśmiechnięte. Zmieniło się to dopiero z jej wprowadzeniem w 1989 roku.
– Do 2004 roku wszystkie figurki LEGO były żółte.
– W 1968 roku powstał pierwszy park rozrywki LEGOLAND w Billund. Obecnie funkcjonuje ich aż osiem.
– W 2015 roku ludzie z LEGO Italia zbudowali w Mediolanie wieżę z klocków LEGO, która miała 35,05 metra. To Najwyższa budowla z klocków.
– Pojedynczy klocek może wytrzymać obciążenie o wadze około 400kg.
– Nazwa LEGO wielokrotnie pada w Księdze Rekordów Guinnessa. Do najciekawszych, stanowionych przy użyciu klocków LEGO należy największy statek, zbudowany przez duńską firmę DFDS w 150. rocznicę istnienia przedsiębiorstwa. Statek mierzył nieco ponad 12 metrów! Z kolei Niemcy razem ze Szwajcarami zbudowali największy obraz z klocków LEGO, prezentujący mapę Szwajcarii. Jego powierzchnia to 153 metry kwadratowe, a ilość użytych do budowy klocków wynosiła ponad 2 miliony. Największym fanem klocków LEGO, bo posiadającym w swojej prywatnej kolekcji aż 1091 zestawów, okazał się Kyle Ugone. Dzięki temu, iż zbiera klocki od 1986 roku i zgromadził ich tak ogromną ilość, trafił do Księgi Rekordów Guinnessa.
– Współczesne zestawy zawierają tak przedstawione instrukcje, że da się je złożyć bez myślenia, w niecałą godzinę. Starsze modele były bardziej skomplikowane, szczególnie te o znacznej ilości części.
– Obecnie LEGO wprowadza coraz więcej ekologicznych klocków z komponentów na bazie trzciny cukrowej.

Oferta tematyczna klocków

Na przestrzeni lat, oferta zestawów tematycznych LEGO była bardzo zmienna. Niektóre oferowane serie lub pod serie utrzymywały się bardzo krótko na rynku. Zestawienie publikowane jest w wydawanych co pół roku katalogach, od końca lat 70tych. Znajdują się tam też informacje o nadchodzących nowościach. Poza zestawami tematycznymi, dostępne są też pakiety podstawowych klocków w różnych kolorach oraz pojedyncze produkty do samodzielnego łączenia czy wymieszania z gotową ofertą zestawową.
Marka LEGO idzie z duchem czasu. Dlatego oprócz klasycznych zestawów klocków są też serie LEGO oparte na filmach i bajkach.

Legoland

W mieście Billund znajduje się główna siedziba Grupy LEGO oraz największy na świecie park rozrywki Legoland. Wyjątkowe miejsce, w którym wszystko zbudowane jest z klocków. Znajdziemy tam miniatury znanych budowli, posągów i innych obiektów. Kilka ciekawostek o Legoland Billund:
– Jest najstarszym oraz największym parkiem rozrywki na świecie spośród wszystkich parków Legoland.
– W roku 2018 obchodził swoje 50 urodziny.
– Rocznie przyciąga około 1,8 miliona turystów.
– W pobliżu parku znajduje się hotel Legoland.
– Park otwarty jest od marca do października.
– Podzielony jest na tematyczne krainy: Miniland, Legoredo, Imagination Zone, Adventure Land, Knights’ Kingom, Duplo land, Pirate Land, Polar Land, Ninjago Worlds.
– Parki Legoland znajdują się również w: Niemczech, Wielkiej Brytanii, USA, Emiratach Arabskich, Japonii, Malezji.
Legoland to obowiązkowa podróż dla każdego prawdziwego miłośnika LEGO !

Inspiracje i zastosowanie – głos wewnętrznego dziecka

Okazuje się, że kolorowe klocki mają znacznie więcej zastosowań niż zwyczajne bawienie i rozwijanie kreatywności wśród dzieci. LEGO od 70 lat inspiruje do tworzenia, stale zachwycając wszechstronnością zastosowań swoich zabawek. Wiek ich użytkowników oscyluje między 3 a 99 rokiem życia. Mnóstwo firm korzysta z rozwiązań za pomocą elementów do budowy modeli z serii LEGO TECHNIC. Architekci wnętrz prześcigają się w wymyślaniu gadzetów ozdobnych i praktycznych na bazie klocków. Wiele firm stosuje LEGO podczas rekrutacji, by sprawdzić pomysłowość kandydata za pomocą testu z klocków. Inspirują twórców makiet do scen batalistycznych, a także urbanistów i architektów. Jakiś czas temu klocki odniosły sukces także w sztuce. Kręci się filmy, rysuje komiksy, pisze książki, powstają gry i aplikacje. Wielu bohaterów z popkultury inspiruje twórców LEGO i na tej bazie tworzy się filmowe zestawy superbohaterów.

Oprócz tego, że LEGO stale podbija serca nie tylko młodych ludzi i kolekcjonerów, to także inwestycja prawie jak w złoto. Stare klocki Lego są coraz droższe. Zestawy sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat znajdują nabywców za bardzo imponujące kwoty. A rzadko spotykane pojedyncze klocki można sprzedać nawet za kilkaset euro, a ich wartość stale rośnie.

Historia LEGO i oferta klocków pokazują, że zadbano o to, by każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Zdarzyło się, że po latach prosperity, nad firmą zawisły problemy finansowe, a nawet widmo bankructwa, ale dzięki pewnym zmianom i innowacyjnemu podejściu kłopoty zażegnano.

I jak tu nie kochać klocków LEGO? Jeśli znacie kogoś, kto jest miłośnikiem jakiejś serii, i komu chcielibyście sprawić niesamowitą przyjemność w postaci uśmiechniętych i nieśmiertelnych ludzików, nie wahajcie się, bo jest to także inwestycja.

Wszystko zaczyna się od zabawy, która przeistacza się w hobby

Pamiętasz drogi Czytelniku Twój pierwszy zestaw LEGO? Jak ze wzruszeniem tuliłeś w ramionach kartonik z klockami, i była to radość nie do opisania? A po latach wróciłeś do klocków jako już człowiek dojrzały, które dawno przestały być zabawką dla najmłodszych? Gdy odkryłeś w sobie na powrót pasję graniczącą z fanatyzmem? Ja pamiętam, i wielu takich fascynatów znam.

Jakiś czas temu rozmawiałem z koleżanką na temat hobby wszelakiego itp., która jest kolekcjonerką klocków LEGO, i przytoczę fragment jej wypowiedzi:

„Wiesz, ja te zestawy, które zbierałam od dekad, mam wyeksponowane w gablocie, i moja córka też fascynuje się klockami LEGO. Pewnego dnia zapytała, czy może wyjąć jakiś zestaw do zabawy, łącząc ze swoimi zestawami. Odpowiedziałam jej: po moim trupie!”

Przesłanie LEGO

„Naszym zadaniem jest przekonanie ludzi, że zabawa nie dotyczy tylko wieku dziecięcego. Nadal niestety dzieje się tak, że gdy dorastamy, przestajemy się bawić. A to duży błąd – bawmy się przez całe życie”.

Źródło:
Strony tematyczne, artykuły z prasy, i zbiór własnych katalogów oraz kolekcji
Polecana bibliografia:
LEGO – niesamowite pomysły
Niels Lunde , Agnieszka Świerk „Lego. Jak pokonać kryzys, zawojować świat i zbudować potęgę z klocków”
Jens Andersen „Historia LEGO – opowieść o rodzinie, która stworzyła najsłynniejszą zabawkę na świecie”

25 lis 2019

Używka, która urosła do rangi sztuki – czyli kilka słów o fajce

Fajka

Poniższy wpis nie ma na celu zachęcać do palenia tytoniu

Używka, która urosła do rangi sztuki – czyli kilka słów o fajce

Palenie fajki jest najstarszą formą użytkowania tytoniu. W dzisiejszych czasach wśród palaczy dominuje papieros, który nie ma nic wspólnego z elegancką i wyrafinowaną formą palenia. By w pełni docenić walory smaku i aromatu oraz czerpać satysfakcję w obcowaniu z pięknym przedmiotem jakim jest fajka, należy zagłębić się w tajniki jej prawidłowego użytkowania. Fajka najpierw była egzotyczną nowością, potem stała się powszechnym nałogiem, aż w końcu zaczęła należeć do dobrego tonu. Każdy pasjonat fajeczki wie, że nie ma nic lepszego jak dotykanie i oglądanie tego kunsztownie ukształtowanego kawałka „drewna”. Rozkoszuje się całym ceremoniałem: nabiciem tytoniem komina, rozpaleniem i pierwszym „pyknięciem”. Niesamowita woń dymu pieści zmysły i uspokaja, bowiem palenie fajki to relaks, milczenie, cierpliwość i koncentracja.

Odrobina fajkowej historii – „pić dym”

Fajka i tytoń zrobiły zawrotną karierę w XVI wieku, dzięki marynarzom powracającym z wypraw zza oceanu, z Ameryki prekolumbijskiej. Początkowo wyrabiano je z kamienia, żeliwa lub brązu, a potem z gliny. Najsławniejszą fajką, która przeszła do historii popkultury jest indiański kalumet, czyli „fajka pokoju”. Długa, bogato przyozdobiona, miała ogromne znaczenie symboliczne dla Siuksów, i wypalanie jej przypieczętowywało nierozerwalność zawieranych traktatów. Ceremoniał polegał na przekazywaniu zapalonej fajki w zgromadzeniu sąsiadowi po lewej. Każdy zaciągał dym tylko raz, a gdy fajka obiegła wszystkich, owijano ją w sukno. Indianie stosowali też miarę czasu za pomocą palenia np. „wróci, nim upłynie jedna fajka”. Ciekawostką jest też to, że „nicotiane” stosowano jako lek w dawnych wiekach.

Pewien zapis kronikarski z około 1600 roku mówi: „Na ląd schodzili po trapie marynarze zionący ogniem niczym zjawy bajkowe. Wszyscy trzymali w gębach dziwne instrumenty, z których wydobywały się potężne kłęby dymu. Ich nieciciele nie tylko wyglądali strasznie, ale i okropnie cuchnęli.” I właśnie dlatego do dziś utrwalił się wizerunek marynarza z nieodłączną fajką w zębach.

Po sprowadzeniu pierwszych nasion tytoniu, uprawa i handel nim, rozlał się na całą Europę. Nastąpiło niepohamowane zapotrzebowanie na tytoń i fajki oraz ich kult. W XVII wiecznej Anglii nawet w szkołach przekonywano, że tytoń należy palić już za młodu. Rozpoczęto masową produkcję glinianych fajek, a tym zajmowali się garncarze wypalając je w piecach. Niestety fajki z gliny szybko się zużywały i pękały. W produkcji przodowała Anglia, a potem także Holandia, Szwecja, Dania, Niemcy. Zaczęły też powstawać pierwsze fajki z pianki morskiej (sepiolit), które były białe, lekkie, wchłaniały kondensat przez co zmieniały barwę, nie nagrzewały się zbyt mocno, i można było w nich rzeźbić. Mankamentem sepiolitowego surowca była kruchość. Dziś fajeczki z pianki morskiej, szczególnie posiadające ustnik wykonany z bursztynu, stanowi nie lada gratkę dla kolekcjonerów i osiągają ogromne ceny.

W późniejszym czasie fajkarze zaczęli wyrabiać fajki z drewna. Najczęściej był to surowiec z: olchy, klonu, jesionu, orzechu, gruszy, wiśni, śliwy, dębu, buku. Prawdziwą rewolucję dokonał jednak korzeń wrzośca dlatego, że daje się łatwo obrabiać, posiada walory estetyczne, i zawiera krzemionkę, która ma zdolność do absorpcji wilgoci i substancji towarzyszącym procesowi spalania tytoniu. Istnieje kilka podtypów wrzośca.

Produkcja fajeczki

Bulwy wrzośca leżą 10 miesięcy i schną pod przykryciem z wilgotnego płótna. Po upływie tego czasu następuje selekcja i cięcie na klocki, w których układ słojów ma niebagatelne znaczenie dla wyglądu przyszłej fajki. Wstępny kształt nadaje się na tokarkach i frezarkach, wierci komin i kanał dymowy. Można uzyskać powierzchnie gładką, ryflowaną lub piaskowaną, po czym fajka jest bejcowana, a po wyschnięciu woskowana. Palenisko pokrywa się najczęściej sztuczną warstwą nagaru tzw. masą pirolityczną. Na koniec dobiera się ustnik ze stylamidu lub akrylu, są też z wulkanitu i ebonitu parakauczukowego. I tak oto mamy gotową fajkę. Zanim jednak przystąpimy do palenia należy najpierw fajkę opalić.

Opalanie fajki

Opalanie polega na wytworzeniu na wewnętrznych ściankach główki nowej fajki warstewki tzw. nagaru tj. osadu spalonego tytoniu i spalonego drewna – spieczonego na jednorodną masę. Nagar ma dwa ważne zadania: ochronę drewna fajki przed dalszym zwęglaniem, i absorpcję nadmiaru wilgoci powstałej przy paleniu. Ponadto nagar prawidłowo opalonej fajki zachowuje delikatny aromat pierwszego palonego w niej tytoniu. Żar w fajce ma temperaturę około 850st/C, i dlatego właśnie należy fajkę opalić, a nie przepalić.

Fajka nie lubi pośpiechu, i żeby korzystanie z niej było przyjemne trzeba posłużyć się następującą procedurą:

– Napełniamy tytoniem 1/3 głębokości paleniska i palimy tak nabitą fajkę 5 razy, w odstępach kilkunastogodzinnych.
– Napełniamy tytoniem ponad 1/2 głębokości paleniska i palimy tak nabitą fajkę 5 razy, w odstępie kilkunastogodzinnym.
– Napełniamy tytoniem prawie po brzegi głębokości paleniska i palimy tak nabitą fajkę 10 razy, w odstępie kilkunastogodzinnym.

Przy codziennym paleniu grubość nagaru nie powinna przekraczać 1mm. Absolutnie niewskazane jest zalewanie fajki mocnymi alkoholami przed wypalaniem (dawne praktyki), może to doprowadzić do uszkodzeń, i jest to barbarzyństwo.

Fajka wymaga troski – czyli używanie i konserwacja

Zaniedbana fajka źle świadczy o jej właścicielu.

– Nigdy nie nabijamy fajki tytoniem po sam brzeg, gdyż pod wpływem temperatury spalania tytoń trochę pęcznieje unosząc się ku górze.
– Zawsze po paleniu wysypujemy cały popiół.
– Nie ryzykujmy wyjmowania od razu rozgrzanego ustnika po paleniu do przeczyszczenia, gdyż łatwo o uszkodzenia.
– Po każdym paleniu i wystygnięciu fajki zalecane jest przeczyszczenie ustnika i przewodu dymowego wyciorkiem.

– By fajka dobrze smakowała, i aby nie pojawiał się przykry zapach, należy dać fajce „odpocząć”, a gdy mamy znów ochotę „popykać”, trzeba sięgnąć po inną fajkę z kolekcji.
– Co jakiś czas palenisko trzeba przeczyścić specjalnym frezem do fajek.
– Iglicą znajdującą się w zestawie niezbędnika trzeba czyścić przewód dymowy, by niepowstały zakrzepy od kondensatu.

Tytoń – jakieś suszone liście o silnym zapachu

By zapoznać się ze wszystkimi odmianami i gatunkami tytoniu, trzeba by zagłębić się w fachową literaturę botaniczną (istnieje około dwunastu rodzajów tytoniu). Zbiory tej rośliny też często mają odmienne procedury i swoje arkana. Tytonie szlachetne (nicotiana tabacum) to gatunki: Black Cavendish, Virginia, Kentucky, Burley, Orient, Latakia, Perique, Maryland, Dark Fired, Brazylia, Java, Havana. O różnej mocy i niekiedy osobliwych zestawieniach aromatycznych.

Nie wystarczy sam tytoń, trzeba go odpowiednio „przyprawić” aromatami, esencjami owocowymi i kwiatowymi olejkami eterycznymi. Występują też różne sposoby pakowania i krojenia, mogą to byś: nitki, talarki, sprasowane kostki (flake).

Anatomia fajki i rodzaje

Fajeczka składa się z następujących elementów: główka, komin, cybuch, gniazdo czopa, ustnik – czop, kanał dymowy i zgryz. Ciekawym modelem jest fajka typu Falcon, która posiada wymienne główki na metalowym cybuchu z „pojemniczkiem” na kondensad oraz fajka kukurydziana Missouri MacArthur. Natomiast Peterson zaprojektował bardzo ciekawy system kanału dymowego. Wyróżniamy 13 typów współczesnej fajki: Billard, Dublin, Pot, Stand-Up Poker, Churchwarden (zwana też telewizyjną lub czytelniczą), Lovat, Liverpool, Aplle, Prince, Bulldog, Army, Bent (Army, Rhodesian, Albert), Oom Paul. Fajki różnią się także od siebie wielkością, i mogą być użytkowane jako tzw. fajka do palenia w fotelu lub fajka podróżnicza (głębokość komina oraz objętość).

Akcesoria fajczarza

Porządne źródło płomienia to sprawa oczywista.
– Niezbędnik składający się z ubijacza, iglicy i „łyżeczki”.
– Wyciorki bawełniane.
– Stojak lub gablotka by dumnie eksponować swoją kolekcję.
– Puszka lub słoik na tytoń. Najbardziej eleganckie są pojemniki ceramiczne ze specjalną gumą na obwodzie pokrywy, chroniącą przed utlenianiem i wysychaniem. Kiedyś używano woreczków skórzanych zwanych „kapciuchem”.
– Frez do usuwania nagaru podczas konserwacji.
– Popielniczka z umiejscowionym wewnątrz korkiem do delikatnego wystukiwania resztek popiołu i wyżłobieniami na odpoczywające fajeczki.
– Woski kosmetyczne do pielęgnacji główek i cybucha.

W przypadku fajek na filtry (najpopularniejsze 9mm, 6mm lub 3mm) lepiej zaopatrzyć się w ich większą ilość na zapas. Bez filtrowe fajki na tzw. skraplacz, wymagają częstszej uwagi i dbałości o czystość, jeśli chodzi o przewód kominowy. Jeśli chodzi o filtry, to ciekawostką jest, że wynaleziono je w latach 30tych XX wieku, w Niemczech. Do fajki, na dno komina dodawało się z początku kryształki tzw. denicoolu, które pochłaniały szkodliwy kondensat, i są one nadal dostępne.

10 przykazań palacza fajki – piękno posiadanych egzemplarzy

  • Kupuj tylko fajki sprawdzonych firm możliwie wysokiej klasy i tylko takie, z którymi jest Ci do twarzy.
  • Miej ich co najmniej trzy, używaj na zmianę, a wypalonej pozwól trochę odpocząć.
  • Tytoń dobieraj tak długo, dopóki nie znajdziesz mieszanki, jaka Ci będzie odpowiadała; kieruj się przy tym zasadą: „Lepiej mniej dobrego – niż dużo złego”.
  • Nową fajkę opal sprawdzonym sposobem, a wytworzona w niej prawidłowo warstwa nagaru uchroni ją przed przepaleniem, sprawi, że będzie Ci smakowała.
  • Nakładaj do fajki tytoń – w dole luźniej, wyżej coraz ciaśniej – i tylko tyle, ile możesz lub zamierzasz wypalić, sprawdzając czy jest dobrze ubity (przy pociąganiu powinien stawiać powietrzu lekki opór).
  • Płomień zapałki lub zapalniczki gazowej (specjalnej) kieruj na tytoń tak, by zatliła się równomiernie cała jego powierzchnia i nie zrażaj się, gdy zabieg trzeba będzie powtórzyć.
  • Miej zawsze pod ręką niezbędnik i parę wyciorków. Stopką niezbędnika przydusić musisz podnoszącą się po zapaleniu warstwę tytoniu, a później regulować ciąg.
  • Do palenia wybierz porę, która do końca pozwoli Ci zachować spokój. Dym pociągaj lekko, nieregularnym pykaniem, a dla ożywienia żarzenia, kieruj niekiedy strumień powietrza przez ustnik w stronę cylindra; trzymaj fajkę z opuszczonym cybuchem, i od czasu do czasu wyjmuj ją z ust.
  • Wypal tytoń do szarego popiołu, i wraz z nim ustaw fajkę w pozycji pionowej, żeby ostygła. Nie dopalone resztki usuń natychmiast łyżeczką niezbędnika.
  • Gdy fajka ostygnie, wytrzep z niej delikatnie popiół (nigdy nie wystukuj fajki o twardy przedmiot), odłącz ustnik od cybucha (zawsze ruchem skrętnym), i przeczyść wyciorkiem od strony zgryzu; podobnie potraktuj cybuch. Troskliwie pielęgnowana fajka będzie Ci długo i wiernie służyła.

Stopnie wtajemniczenia

  • Nowicjusza w paleniu zwie się „Fuksem”.
  • Fajczarz- posiadacz minimum trzech fajek, prawidłowo opalonych, zna też podstawowe rodzaje fajek i tytoni.
  • Znawca- posiadacz co najmniej siedmiu fajek. Potrafi określić ich wartość, opisać kształt, strukturę drewna, zarys usłojenia. Zna się na walorach ustnika.
  • Ekspert- wie prawie wszystko o tytoniu, fajkach i historii. Zgromadził kolekcję najcenniejszych fajek.

Fajka turniejowa – zasady

  • 3gr tytoniu
  • Ubijak z drewna
  • Czas na nabicie wynosi 5min.
  • 2 zapałki
  • Fajka nie może zgasnąć
  • Można w między czasie wysypywać popiół
  • Napoje można spożywać po 10ciu minutach od startu
  • Zabrania się dmuchania w fajkę
  • Dozwolone jest ubijanie przy równoczesnym trzymaniu fajki w ustach

Konkurencja fajki…?

W owym czasie zachwycono się najpierw tabaką, czyli zmielonym tytoniem aplikowanym do nosa (ciekawostka historyczna jest taka, że chusteczka narodziła się dzięki tabace w XVIII wieku). Potem nastała era cygar (si-gar), choć ich ojczyzną jest Kuba, to i tak najstarsze doniesienia mają źródła w cywilizacji Majów i Azteków. Papieros (papelito) największą karierę zrobił najpierw w Hiszpanii, potem w Anglii. Za najlepsze papierosy uznawano jednak Egipskie.

A fajka? Fajki nic nie pokonało, urosła do rangi sztuki. Miała swój lepszy i gorszy czas, ale jest to przedmiot do konsumpcji tytoniu wręcz kultowy. Największe rękodzieła fajkarzy to tzw. autografy (free handy), które są jedyne i niepowtarzalne w swej formie. Wychodząc z pod ręki mistrzów osiągają astronomiczne ceny i wzbudzają pożądanie oraz zachwyt wśród kolekcjonerów na całym świecie.

Fajce poświęcono liczne poematy, eseje, a nawet muzea. Powstały „Kluby Fajki”, zrzeszenia miłośników, zawody w paleniu, a także liczne wystawy arcydzieł. Fajka wywarła trwały ślad w obyczajowości, kulturze i sztuce. Nawet humorystyczne wiersze.

„Jak się masz stary?! Smakuje Ci toto?
Co jak doniczka u gęby Ci wisi,
z gliny czerwonej i obrączką złota,
choć niech mnie ściśnie, podobasz z tym mi się.

Fajka zajęła poczytne miejsce w literaturze, np. przygody Sherlocka Holmesa i jego nieodłączny atrybut myśliciela i analizatora, czyli fajka. Wielu geniuszy, intelektualistów i pisarzy pochłaniała namiętność do fajki. Właśnie, kiedyś namiętnością, a dziś rzadkością jest fajka w ustach kobiet.

„To, co nazywamy kulturą nie wyczerpuje się na dziełach sztuki. Do kultury należy więc nie tylko poznawanie najgłębiej ukrytych cech otaczającego świata materialnego i przekazywanych nabywanych na tej drodze doświadczeń, ale także dążenie do doskonałości. Tym dążeniem jest na przykład kultura wina czy kultura herbaty. Nie ma więc żadnego powodu, aby wykluczyć z tego kręgu kulturę palenia tytoniu. Warto też na marginesie zwrócić uwagę, że samo palenie tytoniu stanowi zjawisko, podlegające historycznej ewolucji, nad którą się nie zastanawiamy, uważając samą czynność palenia za oczywistość.”

Trochę wykraczając poza ramy artykułu

Warto wspomnieć o tym, że w końcu pojawił się e-papieros. Są nawet e-fajki, przypominające swym wyglądem te prawdziwe. Ludzie palą dla nikotyny (która sama w sobie, w małych dawkach, nie jest aż tak szkodliwa), ale chorują z powodu licznych toksycznych substancji, towarzyszących procesowi spalania. E-papieros dokonał rewolucji. Czuć smak, aromat, wypuszcza się dym (właściwie parę), ale nie ma smrodu i spalenizny. Jest o 90 % bezpieczniejszy niż zwykły papieros. Brak procesu spalania powoduje, że ilość związków chemicznych jest znikoma. Z całej grupy w e-dymie, jest zaledwie kilka substancji, takich jak: acetolaldehyd, aceton, akroleina, formaldehyd, gliceryna i glikol (który znajduję się na przykład w kremach, lekarstwach, produktach spożywczych, lodach, a także wytwornicach pary podczas koncertów). W e-papierosach nie ma węglowodorów, metali ciężkich i kadmu, choć cały czas czekamy na kompetentne i jednolite wyniki badań.

„Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Zależy tylko od dawki.”

Paracelsus

„Fajka pobiera swą mądrość z ust filozofa, a zamyka usta głupcom”

W.M. Thackeray

Polecana bibliografia:

„Fajka mniej szkodzi” Z. Turek

„Rozmyślania o fajce i tytoniu” M. Morawski

„Fajka – powtórne narodziny” J. Schmidt

„Tytoniowy szlak” K.T. Toeplitz

05 lis 2018

Przyjaźń

Przyjaźń

Chyba każdy z nas pragnie mieć w życiu choć jedną osobę, która zasługuje na miano przyjaciela. Osobę, która wie o Tobie wszystko, i mimo to, wciąż Cię lubi… 😉 Kogoś, kto powie: „jesteś ważny, nawet nie wiesz jak bardzo”. Przyjaciel, to niezbędny element naszego biogramu. To ktoś, kto wszedł do naszego życia, i z niego nie odchodzi ot tak.

Czym jest przyjaźń

Przyjaźń, to serdeczna bliskość, oparta na wzajemnym zaufaniu, szczerości i życzliwości, unikanie kłamstw i niedopowiedzeń. Ale także konstruktywna krytyka. Przyjaźń, to taki trochę substytut miłości, ale rządzi się zupełnie innymi prawami. To niezwykły dar, dlatego trzeba nad nim pracować, czasami pomimo błędów i upadków. Jest to taki rodzaj sympatii, która nie potrzebuje reguł i warunków, ale domaga się otwartości, inaczej nic z tego.

Dobór przyjaźni

W miarę upływu lat, horyzont społeczny poszerza się i zmienia. Zaczynamy wybierać sobie z otoczenia osoby, które są dla nas szczególne. Wspólne zainteresowania, dogadywanie się, dzielenie zajęć, przygód. Te same poglądy, wartości, i widzenie świata. Relacja przechodzi na głębszy poziom, i zwraca się uwagę bardziej na takie cechy jak: serdeczność, oparcie, szczerość, zaufanie, słuszność wyborów, częsty kontakt. Rozumienie się prawie bez słów, zapewnienie wsparcia emocjonalnego, wzajemne uzupełnianie się w poczuciu wspólnego, wyższego celu (jak w koncepcji Arystotelesa o szlachetnym wymiarze przyjaźni).

Po co ta cała przyjaźń

Jeśli Twój przyjaciel spada w dół, to nie sztuka skoczyć za nim, ale w odpowiednim czasie należy go złapać. Gdy coś sprawia, że się upada, przyjaciel poda rękę i powie: „choć na piwo omówić problem”. Niektórzy mogą obawiać się przyjaźni, gdyż są nadmiernie skryci lub boją się pewnego rodzaju odpowiedzialności. Przyjaciół też nie do końca należy traktować z delikatnością, lecz z szorstką odwagą, przy jednoczesnym ogromnym szacunku i uśmiechu. Trzeba dzielić troski i radości, cieszyć się, ale czasami odpowiednio i solidnie potrząsnąć. Nie należy też bać się, o coś prosić. Przyjaźń to nie transakcja, wiec śmiało można głośno myśleć, a nawet trzeba, mimo tego, że przyjacielskie relacje zawsze będą miały wady i komplikacje.

Ciągłe staranie się

Jak wiele czasu, troski i pracy wymaga przyjaźń, jak łatwo ją zburzyć słowem lub lenistwem. Tak, zwyczajnym olewaniem lub też domaganiem się uwagi na siłę graniczącą z natręctwem, oraz staraniem w jedną stronę. Warto także wspomnieć o przyjaźni między kobietą i mężczyzną. Zawiązuje się ona tak samo, jak u osób tej samej płci. I taka przyjaźń istnieje do momentu, aż jedna ze stron zacznie oczekiwać czegoś więcej, i druga osoba staje się atrakcyjna uczuciowo lub seksualnie. Przeważnie wówczas, jednostronnie w relacji, ląduje się w tzw. „friend-zone”, lub znajomość rozpadnie się prędzej czy później. Chyba, że zaczyna tworzyć się związek lub układ, a to już zupełnie inna kwestia. Przyjaźń damsko-męska ma szanse trwać jedynie wtedy, gdy z obu stron nie wystąpi pierwiastek seksualności.

Zawieranie z kimś przyjaźni po pierwszym wrażeniu bywa ryzykowne. W swoim odruchu dobroci bywamy naiwni. Zdarzyć się też może, że nagle potrzebujemy jakby akceptacji, sprawdzalności przyjaźni, i w pewnej sytuacji okazuje się, że osoba, którą darzyliśmy sympatią i zaufaniem, nagle odwraca się od nas, bo jest zwyczajnym oszustem, krętaczem i kłamcą. I to są błędy niewybaczalne. Są granice przyjaźni, tak jak granice wdzięczności. Bywają przyjaźnie, które się wypalają, bo po prostu się z nich „wyrasta”, lub zawodzimy się człowiekiem albo się nim zmęczyliśmy, i mimo wszystko już nie znosimy danej osoby. Nie ma już o czym rozmawiać, bo nastąpiły rozbieżności z różnych powodów. Ludzie się mijają, i już nie znają.

Bardzo niewielu zasługuje na miano przyjaciela, bowiem ilość przyjaciół nie przedkłada się na ich jakość. Przede wszystkim, najpierw należy zaprzyjaźnić się z samym sobą, a potem z innym.

„Jeden przyjaciel, to dużo. Dwóch, to mnóstwo. Trzech, to rzecz prawie niemożliwa.”
H.B. Adams

„…będziemy trochę pili i filozofowali, może wyzwolimy się w końcu od gniotącej lekkości pozoru…”

09 sie 2018

O książkach, czytaniu i pisaniu

Krótko o pisaniu

Fascynacja książkami i czytaniem, pojawiła się we mnie nagle, jak erupcja uśpionego wulkanu. Będąc jeszcze nastolatkiem, nigdy nie sądziłem, że będę przywiązywał do książek tak ogromną wagę. Stało się tak, dzięki poznaniu wielu wybitnych intelektualnie ludzi, którzy wywarli na mnie ogromne wrażenie. I tak oto zainteresowałem się literaturą. Kiedyś nie potrafiłem zmusić się, żeby przeczytać choćby kilka stron. Wynikało to z tego, że miałem ogromny opór przed systemem szkolnym, i bardzo łatwo zniechęcałem się, do narzuconych przez owy system czytadeł mdłych, rozwlekłych, mętnych, z gotową interpretacją przez panią polonistkę. Nie interesowało mnie przeczytanie czegoś, co wielu uważało za godną uwagi lekturę, a w rzeczywistości było tak fascynujące jak taśmociąg z węglem, gdzie po kilku stronach, nie wiedziałem, o czym było na pierwszej. Przełom nastąpił, gdy przekonałem się o tym, że czytanie tego, co mnie interesuje, jest taką samą pożywką dla umysłu, jak zdrowe odżywianie dla ciała. Był okres, że pochłaniałem najróżniejsze gatunki literackie. Byłem nienasycony, łapczywy, a im więcej czytałem, tym miałem większy głód. Księgarnie wyzwalały we mnie adrenalinę.

Czym jest książka jako przedmiot

Książka, to nie tylko wolumin zawierający połączone ze sobą arkusze zadrukowanego papieru. Książki to także piękne przedmioty: dotyk, zapach, i kolekcja na regałach, nadaje wnętrzu specyficzny klimat. Są jak przyjaciele, zawsze można na nie liczyć, i będą pod ręką, gdy się ich potrzebuje. Zawartość i odpowiednie wyeksponowanie swojej biblioteki dużo mówi o właścicielu. Opowiada w jakimś sensie historię człowieka, który daną książkę posiada i przeczytał, bądź zamierza przeczytać, która nie tylko nim zawładnęła, a także jego wyobraźnią. Już samo kupowanie książek angażuje intelektualnie i emocjonalnie.

Książka nie jest stratą czasu

Książka to moc, która przemawia do wyobraźni, kreuje umysł, dostarcza kontrastu, daje przyjemność poznawania, nadaje życiu większego znaczenia. Wyswobadza poza schematy społeczne, otwiera oczy, zmienia wartości. Doświadczony czytelnik nie da się zwieść, gdyż więcej rozumie społecznie i kulturowo. Ma w ręku instrument poznawania, i odkrywa tajemnice otaczającego nas świata. Gdyby nie książki, wszystkie „prawdy” nie poddane weryfikacji, najczęściej czerpane z różnych mediów społecznościowych, gdzie dowolnie można kłamać i publikować fake newsy, stałyby się wyznacznikiem światopoglądowym. W publikacjach, w formie książki, żądzą mechanizmy przestrzegania standardów, czyli obowiązek sprostowań.

A może by tak coś przeczytać…

Znałem wielu gawędziarzy, z którymi nie szło się porozumieć. To taki typ, który nie słucha, nie traktuje rozmowy jako dialogu, nie szanuje rozmówcy, nie zagłębia się w myśli, trajkocze monologi i pseudo-wykłady życiowe, i jest sobą zafascynowany, a dawniej na jego półce znajdowały się trzy książki: telefoniczna, kucharska i religijna. Źródłem wiedzy gawędziarza zachwyconego swoją bezrozumnością, najczęściej była i jest telewizja, a obecnie zalew internetowych moralistów, przekazujący gawiedzi „prawdę absolutną”. Wchodząc na inny poziom świadomości samego siebie i analizując przemiany wartości wewnętrznych, spojrzałem na siebie „kiedyś” i na siebie „teraz”. Ze wstydem uświadomiłem sobie, że też byłem takim typem gawędziarza.

Nie chodzi o ilość, a o jakość

Miłośnicy literatury znają ten paradoks – kompulsywne kupowanie kolejnych pozycji i zaległości związane z czytaniem. Książki niekiedy leżą latami na półce i czekają na swą kolej. Bywa też tak, że nie jesteśmy w stanie przeczytać wszystkiego, nawet z gatunku lub dziedziny, które nas interesują, a jest jeszcze tyle do odkrycia.
W dobie tryumfu przeciętności, komercji zalewających rynek literacki i nadmiar pisarzy -grafomanów, gdzie i tak nad ich tekstami przeważnie pracuje sztab ludzi oraz stale obniżenie wymagań intelektualnych, czytać też trzeba z umiarem, bo ilość to nie zawsze jakość. Reklama i sugestia bestselleru, napędzane przez reklamy i często recenzowane przez ludzi, którzy nawet ich nie czytają, może grozić potem rozczarowaniem i nudą. Dlatego czytając gorączkowo, to może nie przynosić efektów, i paradoksalnie im więcej się wtedy czyta, tym gorzej. Dopiero czytanie połączone z myśleniem daje niesłychane rezultaty.

Trzeba czytać, żeby pisać

Kiedyś zawód pisarza był prestiżowy, a literatura odgrywała znaczącą rolę. Dziś potencjalnym czytelnikom świat nie wydaje się już tak interesujący. Żyjemy w kulturze „obrazkowej”, i Intelektualny wysiłek pisarzy jest coraz mniej doceniany. Teraz z „pisarzami” bywa tak, że zasiadają za biurkiem nadęci jak balon, przekonani o swojej wzniosłości słownych popisów i widzą już na starcie w sobie ponadczasowego literata. Wiadomo, że wiele dziedzin tworzenia jest podszyte w jakimś stopniu egoizmem, bo to jest składowa napędu twórczego, ale w pewnych momentach, okolicznościach to już jest grafomania. Bywa też tak, że potencjalnie wybitny pisarz jest świadomy własnego doświadczenia i talentu jako źródła, by z niego zaczerpnąć, ale nic z tym nie robi lub udaje, że robi. Przeżywając męki twórcze, przeinwestowany napojami procentowymi, użala się nad sobą, że nikt go nie czyta. Jak ma ktoś czytać jego twórczość skoro nie bierze się za pisanie?

Pisanie jako jedyna ze sztuk, nie ma wprost dostępu do zmysłu odbiorcy. W całej tej kompozycji liter chodzi o opisy idei lub uczuć. Pisanie to uwodzenie, oddziaływanie na wyobraźnię, samo-szkolenie intelektualne, to przeżycia wewnętrzne, stany psychiczne, uczuciowe, doznania, refleksje, poglądy i musi to oddziaływać estetycznie i artystycznie. Czy to powieść, esej, felieton, rozprawa, monografia, biografia, napisać trzeba to tak, żeby było przedstawione wartościowo.

Ciąg znaków – pierwsze słowo, pierwsze zdanie, pierwszy akapit, który pociągnie za sobą resztę liter. Zapisywać swoją mowę, zrzucać swobodnie myśli na papier lub ekran komputera, to wcale nie jest taka łatwa sprawa. Najgorzej jest zacząć, ale potem myśl goni myśl, słowo goni słowo i rozpoczyna się lawina słowotwórstwa. W takim momencie trzeba „myśleć o pisaniu i pisać o myśleniu”, inaczej nic z tego pisania nie będzie.

Słowo pisane częściej i dobitniej trafia do odbiorcy, niż mówione, a to dlatego, że treść graficzną zazwyczaj łatwiej przeanalizować. Przekaz rozmowy zakłóca mnóstwo czynników zewnętrznych. Prościej i lepiej jest przemyśleć słowo, zdanie. Zastanowić się nad kolejnym dotknięciem pióra czy przycisku klawiatury. Generalnie, żeby przedstawić wartościową treść, należy kochać słowa i odważyć się je przekazać, bez podtekstów czy domysłów. Oczywiście co innego jest wyrażać się wprost, a co innego użyć fajnej riposty czy dwuznaczności w nucie ironii i humoru. Lepiej też pisać najpierw odręcznie, a potem na klawiaturze, gdyż przez pisanie odręczne zostają pobudzone te obszary mózgu, które odpowiadają za analityczne myślenie, mowę i pamięć.

Czytaj, by się czegoś dowiedzieć, i o tym, co Cię interesuje. Czytaj dla relaksu. Robisz to jedynie z pożytkiem dla siebie, bo literatura jest bezcennym uzależnieniem, i daje schron przed szaleństwem otoczenia. Nie wstydź się zapominać, a zdarza się, oj zdarza, że zapominamy co przeczytaliśmy – przeczytaj raz jeszcze.

Nie wyobrażam sobie już życia z zamkniętymi oczami, które otworzyły mi książki. Nie umiem żyć bez książek, to jak ja mogłem żyć kiedyś.

„Wiedza to wróg wiary”
„Otwórz książkę, a książka otworzy ciebie”
„Z gustami literackimi jest jak z miłością, zdumiewa nas to co wybierają inni”
„Najlepiej tworzyć w nocy”

30 kwi 2018

Muzyka

MuzykaNie być wrażliwym na dźwięki, to tak jak być ślepym na kolory. Z definicji, muzyka to: dziedzina sztuki, której tworzywem artystycznym są dźwięki zorganizowane w kompozycyjną całość. Centrum tonalne we wzajemnym związku i brzmieniu akordów wszystkich dwunastu oktaw. Ale to tylko definicja, należy się skupić nad głębszymi aspektami: zmysłowymi, uczuciowymi, intelektualnymi.
Pominę tu historię muzyki, historyczny rozwój technologiczny z zagadnieniem związany, i opisy przedmiotów wytwarzających dźwięki czyli instrumenty.

Początkujący entuzjasta

Z lat wczesnego dzieciństwa pamiętam, że było kiedyś tak: magnetofony szpulowe z mikrofonem przyłożonym do radia i zdanie: „cicho bo teraz nagrywam”. Winylowe płyty słuchane u znajomych z trzeszczącą iglicą. Nagrywanie z radia na kasetę lub kopiowanie z kasety na kasetę. Pierwszy walkman (japoński), pierwsza wieża stereo zakupiona w pewexie za oszczędności w dolarach, dwukasetowa musiała być, z funkcją przegrywania (też japońska)! Radiomagnetofon samochodowy, discman. Płyty CD to wtedy było burżujstwo. A teraz mamy wszelkie nośniki w zapisie cyfrowym oraz powrót płyt winylowych dla koneserów. Słychać było też o wskrzeszeniu kasety magnetofonowej. Obecnie wystarczy przeczesać internet w poszukiwaniu nawet najbardziej niszowego twórcy, kliknąć, i upajać się tym, co płynie z głośników. Powszechne są aplikacje do identyfikacji utworów, wystarczy kilka pierwszych akordów, i wyskakuje autor i tytuł.

Wrażliwość na dźwięki czy kompozycje miałem od najmłodszych lat. Słuchałem takich twórców i utworów, o których rówieśnicy nie mieli pojęcia. Na początku słuchałem tego, co dało się zdobyć, przegrać, pożyczyć lub upolować utwór, nagrywając z radia na kasety, zarywając noce przy radioodbiorniku. Wpadałem w nagłe i czasami krótkotrwałe uwielbienie dla jakiegoś brzmienia lub twórcy, i gdy poszukiwałem uparcie tytułu lub wykonawcy w sklepach muzycznych, sprzedawcy często bezradnie rozkładali ręce, i kiwali głową ze zdziwienia: o co też może mi chodzić.

Początkujący meloman

Rodzące się we mnie gusta muzyczne przebiegały dość chaotycznie. Wychowałem się na brzmieniach rocka progresywnego i muzyce elektronicznej. Na początku lat 90tych pojawiła się fascynacja muzyką metalową, death metalową i hard rockową. Potem znów powrót do popu i rocka lat 80tych. Nastąpił przełom – odkrycie piękna oraz fascynacja muzyką poważną i indywidualnymi artystami instrumentalno-wokalnymi, niszowymi kompozytorami. Następnie był epizod z rockiem gotyckim i metalem symfonicznym. Teraz dominuje jazz, melancholijny chillout, dark ambient, muzyka poważna, opera i muzyka filmowa, która jest, jak doskonała przyprawa podkreślająca smak wybornego dania. Z tego całego miksu można by wymieniać tysiące tytułów i wykonawców.

Muzyka w „praktyce”

Gdy wybieram się w dłuższą trasę samochodem, podstawą jest dobrze dobrana muzyka w czasie jazdy. Inaczej nie potrafię cieszyć się w pełni przebywaniem w trasie. Wręcz czuję rodzaj dyskomfortu, irytacji, jakby czegoś brakowało. Generalnie jeżdżę przy brzmieniach dynamicznych popowo rockowych lub przy spokojnych balladach podkreślających piękno chwili. Odkryłem także, jak ogromną przyjemność sprawia słuchanie muzyki poważnej w trakcie jazdy, i takich wrażeń nigdy bym się nie spodziewał. Pracując twórczo, słucham najczęściej kompozycji muzyki poważnej, instrumentalnej, jazzu lub dark ambientu. Do czytania książek z reguły potrzebuję ciszy, ale jakaś opera, celtycki śpiew lub delikatny fortepian z saksofonem w tle wręcz dodatkowo uprzyjemnia lekturę. Ponieważ muzykę przeżywa się wewnętrznie, to gdy zapadam się w siebie, w refleksyjny stan totalnego zamyślenia, i tworzą się abstrakcyjnie pomieszane zmysły, jak dotyk obrazów, smak kolorów, zapach dźwięku, wtedy towarzyszą mi brzmienia progresywne, soft jazz, chillout, alternatywa lub utwory z pogranicza orientalizmu i psychodelii.

Odrobina anatomii – ludzki głos

Znawcy muzykologii i psychologowie uważają, że jednym z najpiękniejszych instrumentów muzycznych jest ludzki głos, który potrafi wzbudzić szeroką gamę różnorodnych emocji. Samo słuchanie wypowiedzi i tonu głosu rozmówcy już pobudza pozytywnie lub negatywnie. Ludzkie głosy mają niebywałą rozpiętość tonalną – od najniższego basu, bogaty baryton, donośny tenor, aż po najwyższy sopran. Umożliwia to wykonywanie prostej artykulacji, jak i skomplikowanych arii operowych. Jest to spowodowane różnicami w długości i elastyczności strun głosowych. Głęboko wewnątrz jamy ustnej, pomiędzy gardłem a tchawicą, usytuowana jest krtań – organ odpowiedzialny za wytwarzanie głosu. Powietrze z płuc przechodzi przez dwie fałdy zwane strunami głosowymi, i wprawia je w drgania, które są modyfikowane pozycją języka, podniebienia i warg ustnych. Jama ustna i połączone z nią gardło pełnią role rezonatora, nadając ton dźwiękom. Współdziałanie wszystkich tych organów koordynowanych przez system nerwowy, daje niepowtarzalną kombinację dźwięku zwaną głosem.

Epizod z instrumentem muzycznym

Kiedyś, jednym z moich marzeń było opanować grę na jakimś instrumencie muzycznym. Myślałem o syntezatorze, skrzypcach, pianinie lub instrumencie dętym. Oczywiście, jak to bywało zazwyczaj, wybito mi „kolejną fanaberię” z głowy, więc odpuściłem temat ponownie nie wykorzystując ewentualnego we mnie drzemiącego potencjału. Minęło kilkanaście lat, i przy okazji rozmowy na temat muzyki z moim serdecznym przyjacielem, okazało się, że zakupił saksofon, i zawziął się, żeby na nim grać. Zmotywowało mnie to do tego, żeby zakupić (jak najprostszą i najzwyklejszą) trąbkę, by nauczyć się też zagrać chociaż jakieś nietrudne kawałki jazzowe. Finał był taki, że przyjaciel opanował saksofon, a ja nauczyłem się jedynie obsługi, i kilku prostych dźwięków, wydobywających się z trąbki. Po czym z braku czasu i merytorycznej oraz praktycznej pomocy, trąbka spoczywa w futerale, i czeka na swój wielki dzień 🙂 Przyjaciel cały czas się ze mnie śmieje 🙂

Niekończąca się ewolucja

Cały czas poszukując, co chwilę natykam się na kolejne perełki dźwiękowe, przyprawiające mnie o ekstazę słuchową i ucztę dla zmysłów. W zalewie rynsztokowej kakofonii należy umieć odnaleźć muzykę dobrą, coś wnoszącą, uwznioślającą. Jeśli słuchacz ma oporny umysł, to wystarczy mu prosty rytm dla mas w rodzaju przyśpiewki weselnej do tupania nóżką przy rosole i kotlecie, niedotykający głębszych pokładów myślowych czy uczuciowych. Muzyka jest dla mózgu, a uszy są jedynie drogą. Ktoś to trafnie określił: „Poziom muzyki nie zszedł na dno, ale odbiorca zrównał się z dnem”.

Od zawsze arcyważnym elementem mojego życia jest muzyka. Nie wyobrażam sobie egzystencji bez muzyki i ciągłego poszukiwania ekstazy związanej z zachwytami dźwiękowymi.

Muzyka ma niesamowitą moc. Potrafi rozweselić, pobudzić, dać nadzieje, zasmucić, wzruszyć, przenieść w inny wymiar, np. w krainę wspomnień lub marzeń. Przywoła w pamięci zdarzenie, przeżycie lub osobę, pchnie do działania, wyzwoli genialną myśl. Muzyka może zmieniać system wartości przy ogromnym wpływie na podświadomość, bowiem często to, czego słuchamy, określa to jacy jesteśmy.

„Muzyka jest stenografią uczuć”
Lew Tołstoj

21 wrz 2017

Podróże

Podróże

Droga, to tylko dystans między jednym a a drugim punktem w przestrzeni. Natomiast podróżą przyświecają różne i złożone motywy. Można powiedzieć, że na co dzień każdy z nas podróżuje w swoim mikro świecie wyobraźni, można dla przykładu nawet opisać literacko zwiedzanie swojego mieszkania. Akcja fabularna bajek, książek i filmów także przenosi nas w podróż, i zachęca do odkrywania innego świata, realnego lub wyobrażonego. Nie chodzi tu jednak o fikcję, a o naoczne otwarcie na przeżywanie świata.

Metafizyka podróży

Poczucie innego czasu i przestrzeni oraz uczucie wyzwolenia i osiągnięcie specyficznego stanu zachwytu. Wiatr we włosach, inny zapach powietrza, bezkres horyzontu czy przepiękna architektura. Atmosfera miejsca, piękno chwili, nieprzebrana ilość wyszukanych potraw. To wszystko sprawia, że podróż jest bardziej doświadczeniem niż oglądaniem. To posiłek dla intelektu i umiejętność zdumienia ogromem złożoności świata i człowieka. Już samo odczucie wewnętrznej tęsknoty za dalą, głód nowości, to znak, że czas wyruszyć w podróż i zakosztować przygody. To sprawia, że stajesz się już zupełnie innym człowiekiem.

„… po co tam jechać jak tam nic nie ma…”

Nie chodzi o niewyobrażalne wojaże ale o przełamanie rutyny. Często proza życia i ciągły zgubny pośpiech, powodują brak inicjatywy do przeżyć, ciekawości czegoś więcej, odmiany oraz doświadczenia nowego. A brak przeżyć stępia wrażliwość, zaburza wewnętrznie i zubaża. Będąc ciągle tylko w jednym miejscu, to jak oddychać melancholią i przestać żyć.

Czasami trudno jest zrozumieć ludzi, nie mających w sobie chęci odkrywania świata. Tym bardziej takich, którym możliwości i środki na to pozwalają. Choć teraz świat jest coraz bardziej na wyciągnięcie ręki, nie korzystają z tego. Wolą siedzieć w jednym miejscu, zbierać w sobie stęchlizny, które potem bardzo trudno z siebie usunąć. Typ człowieka, który przez pół życia nie wyściubił nosa poza swoją najbliższą okolicę i nagle zachłystuje się najbanalniejszą wycieczką np. do sąsiedniego miasta lub odkrywa to, że jednak istnieje coś więcej, niż horyzont widziany z progu domu i granica powiatu.

Wycieczkowicz pospolity

Cebulak najbardziej lubi wybierać kierunki turystyczne do tzw. ciepłych krajów. Najczęściej organizuje sobie taki wyjazd urlopowy w porze letniej, gdzie pogodę z krajowego piekarnika zmienia na jeszcze wyższą temperaturę za granicą jak w piecu kremacyjnym. To właśnie destynacje dla cebulactwa i dumnych, wypacykowanych „madek” zasiłkowych z bombelkami, zabierających do walizek tony kosmetyków i lumpów. A obok stoi napakowany, wytatuowany i ociekający złotymi ozdobami konkubent oderwany prosto z fabrycznej taśmy. Kto ma odrobinę szacunku dla siebie wybiera zupełnie inne kierunki biegunowo, omija „dzikie kraje” i trzyma się na odległość od takiej „yntelygencji” i patologii. Pożąda kierunków gdzie można zwiedzać, kosztować, kolekcjonować wrażenia i nie przynosić wstydu. Podróż dziś często nie jest sprawą poznawczą, bo turysta nie interesuje się krajem czy kulturą tylko hotelem. Podróż to nie wyjazd zorganizowany z przewodnikiem, rozkładem dnia, zapewnionymi drinkami – to jest wycieczka relaksacyjna. Masowa, banalna, powszechna turystyka. I nie należy mylić takiej wycieczki z podróżą, tak jak nie należy mylić szamba z perfumerią.

Dialog ze znajomym:
„- Jak tam, wyjeżdżaliście gdzieś ostatnio?
– Byliśmy w ciepłym kraju X.
– O, i jak wrażenia?
– Hotel fajny. Całymi dniami leżeliśmy przy basenie, a Ahmed co chwilę przynosił nam nowe drinki.
– Aha… , a co ciekawego zobaczyliście, doświadczyliście?
– Noo, ładna okolica przy hotelu. Palmy rosły. Moja się smażyła na leżaku. Na bazarze raz byliśmy nakupić ciuchów na handel po powrocie do kraju. Do dupy żarcie mieli: ani kiełbasy, ani schabowego. A wódka trochę jakby rozwodniona była.
– A, ok. nie mam pytań. ”

A o to przykład innej rozmowy o wyjeździe, z człowiekiem, który twierdził, że jest wolny i całkowicie niezależny:
„- Wziąłem swoją panią i w końcu wybraliśmy się na maraton po Pomorzu.
– Maraton po pomorzu brzmi super. To opowiedz jakie miejsca po kolei zwiedzaliście.
– W sumie to dwa miejsca, bo nie miałem na to czasu. ”

„…ja tam byłem…”

Jeśli ktoś podróżuje przysłowiowym „palcem po mapie” albo wirtualnie „zwiedza świat”, to tak jakby widział, ale niczego nie zobaczył. Wszędzie był, ale niczego nie doświadczył. Czasy są takie, że świat wirtualny przysłania ten prawdziwy, gdzie fizyczna ciekawość, żądza wiedzy, nowa namacalna rzeczywistość, doświadczanie i poznawanie wartościowych rzeczy są pozbawione zachwytów, doznań oraz uproszczone.

Podróżnicy to fascynaci studiujący świat, a bez podróży nie ma wiedzy o świecie, dokonywania porównań i przygody, by nie chodzić po wydeptanych ścieżkach, i mieć wyższą świadomość. Z podróży można by uczynić zasadę egzystencji, bo żeby znaleźć się <tam> trzeba ruszyć się z <tu>.

„To, co wywarło pierwsze wrażenie, wydaje się w pewnym sensie niezniszczalne.” Montesquieu

28 lis 2016

Patrząc kadrem

Fotografia

Wpis poniższy dedykuję moim wspaniałym nauczycielom fotografii oraz koleżankom i kolegom z lat 2001 i 2002 z Bydgoszczy.

Z całą pewnością można stwierdzić, że człowiek praktycznie od zawsze pragnął w jakiś sposób uwiecznić otaczający go świat w wizualny przekaz zatrzymanej chwili. Chyba nie ma już na świecie osoby, która nie zrobiła w swoim życiu choćby jednego zdjęcia. I chyba nie istnieje człowiek, który nie posiada urządzenia do fotografowania. Należy jednak prześledzić drogę od najprostszego do najnowocześniejszego sprzętu pozwalającego nam zarejestrować otaczającą rzeczywistość. Nie sposób opisać szczegółowo wszystkie aspekty dotyczące fotografii od czasu jej wynalezienia do czasów obecnych w jednym artykule czy pojedynczej książce. Spróbujmy zatem, choć ogólnie zapoznać się z rewolucyjnym wynalazkiem jakim jest fotografia – czyli zapisywanie fluktuacji energii promienistej tak, aby tworzyły rozpoznawalny obraz rzeczywistości. Dzięki fotografii stało się widzialne to , czego nie można było dostrzec.

Czym jest fotografia i jaki jest jej zarys historyczny

Najogólniej słowo fotografia, to połączenie dwóch znaczeń z języka greckiego, tj. photos (fotos) – światło, i graphe (grafo) – rysowanie, czyli rysowanie światłem lub malowanie światłem, i otrzymywanie trwałych obrazów na powierzchniach pokrytych substancją światłoczułą (promienioczułą) lub powierzchniach zdolnych do rejestrowania światła, jak i również gotowy obraz fotograficzny, rzutowany przez systemy optyczne. Może też się opierać na użyciu światła promieniowań niewidzialnych np. roentgen. Generalnie fotografia, to trwałe, nieruchome obrazy wizualnych stanów chwilowych.

Etapy fotografii to fascynująca podróż przez wiele lat rozwoju tej dziedziny sztuki i technologii. Już Arystoteles zauważył zjawisko powstających obrazów, dzięki promieniom słońca padającym z pomiędzy liści drzew i tworzącym kontury na ziemi. Leonardo da Vinci i inni artyści eksperymentowali z urządzeniami optycznymi, takimi jak camera obscura, które pomagały w projekcji obrazów.

Joseph Nicephore Niepce – Jeden z wynalazców fotografii (a dokładniej techniki dagerotypii), którą opracował wspólnie z Louis Jacques’em Daguerrem. Wynalazek dagerotypu został ogłoszony przez Daguerre’a już po śmierci Niepce’a w 1839 roku, który uważany jest za datę wynalezienia fotografii, mimo iż Niepce wykonał pierwsze, trwałe zdjęcia kilkanaście lat wcześniej.

Louis Jacques Daguerre – W 1839 roku ogłoszony został wynalazcą fotografii. Daguerre wykonuje zdjęcie fotograficzne otrzymane na warstewce jodku srebra, powstałej w wyniku działania pary jodu na wypolerowaną płytę miedzianą pokrytą srebrem. Metoda Daguerre’a, zwana od nazwiska twórcy – dagerotypią, choć w tym samym roku swoją metodę wykonywania zdjęć zaprezentował inny badacz – William Fox Talbot. Technika stworzona przez Daguerre’a (przy współpracy Josepha-Nicephore’a Niepce’a) zwana była od jego nazwiska – dagerotypią. Pozwalała ona na wykonanie unikatowej odbitki (bez możliwości jej powielenia) na metalowej płytce.

William Henry Fox Talbot – Wykonuje fotografię opartą na procesie negatywowo – pozytywowym. Najpierw naświetlał on negatyw, a następnie przekopiowywał go na papier pokryty światłoczułą substancją chlorku srebra, otrzymywał obraz pozytywowy w dowolnej liczbie odbitek. Metoda ta była zwana (od nazwiska twórcy) talbotypia . Wadą fotografii na papierze było ich blaknięcie, co starano się wyeliminować poprzez pokrywanie papieru emulsją z albuminu i soli srebra (tzw. odbitka albuminowa).

John Herschel na określenie procesu opracowanego przez Talbota wprowadził termin fotografia!

W owym czasie fotografia zaczęła wypierać malarstwo. Zarówno dagerotypy jak i talbotypy, wykorzystywane były jako techniki portretowania. Fotografia miała kopiować rzeczywistość, wiernie odtwarzać przedstawiony obraz.

Materiałem światłoczułym był papier nasycony azotanem srebra i po wysuszeniu, kąpany w roztworze chlorku lub bromku sodu. Naświetlony negatyw wywołuje się w roztworze kwasu galusowego i utrwala w roztworze tiosiarczanu sodu. Następnie należy go wypłukać i wysuszyć. Dla uzyskania przezroczystości podłoża negatyw woskuje się. Pozytyw uzyskuje się przez kopiowanie na podobnie przygotowanym materiale światłoczułym. Zawartość srebra w kalotypach pozwala na uzyskanie odbitek o bogatszej tonacji niż cyjanotypy. Proces ten porzucono, ponieważ na przełomie XIX i XX wieku nie potrafiono skutecznie usuwać pozostałości chemii z papieru, które z czasem prowadziły do zniszczenia obrazu. Dzisiejsze bezkwasowe papiery oraz wykorzystanie utrwalacza, pozwalają na uzyskanie dość trwałego obrazu.

W drugiej połowie XIX wieku fotografia staje się popularna, a fotografowanie bardziej dostępne. George Eastman wprowadził pierwszy aparat fotograficzny z fabrycznie nawiniętym filmem, co umożliwiło łatwiejsze fotografowanie i rozwój fotografii amatorskiej.

W latach 30tych XX wieku pojawiły się pierwsze technologie fotografii kolorowej, jednak prawdziwy rozkwit „koloru” nastąpił dopiero w latach 60tych i 70tych.

Przełomem w historii fotografii był rozwój fotografii cyfrowej. Ciekawostką jest, że pierwsze eksperymenty z aparatami cyfrowymi przeprowadzano już w latach 70tych, ale dopiero w latach 90tych i 2000., technologia cyfrowa zaczęła stawać się rzeczywistością. Otworzyło to całkowicie nowe możliwości fotografowania takie jak: szybkość uzyskania zdjęcia, edycję, przechowywanie i udostępnianie. Choć zasada działania opiera się cały czas na fotografii „tradycyjnej”.

Technologia aparatów cyfrowych i smartfonów stale się rozwija, co przyczynia się do masowej dostępności i upowszechnienia fotografii. Dzisiaj (w teorii), każdy z nas może stać się fotografem, mając praktycznie zawsze przy sobie aparat wbudowany np. w smartfona.

Historia fotografii to podróż pełna innowacji, które zmieniły sposób, w jaki postrzegamy świat, i dokumentujemy rzeczywistość. Fotografia wciąż ewoluuje i dostarcza nam nowych możliwości wyrażania siebie oraz zatrzymywania chwil w czasie.

Fotograf kiedyś i dziś

Dawniej być fotografem, to znaczyło wykonywać zawód elitarny niczym strzelec wyborowy, i składało się na to wiele czynników. Już sama umiejętność głębszego dostrzegania otoczenia i jego szczegółów, powodowało poczucie wyższej samoświadomości. Niegdyś fotograf, to osoba z klasą, kulturą osobistą, erudyta i intelektualista. Będąc fotografem miało się poczucie wartości oraz obycie. Fotograf musiał też posiadać ogromną wiedzę i umiejętności z takich dziedzin jak: malarstwo, literatura, historia, technika, mechanika, fizyka, chemia. Była to profesja dla osób wyjątkowych, romantycznych, a także odrobinę szalonych. Należy też dodać, że działalności fotograficznej towarzyszyła często atmosfera erotyzmu i namiętności. Ten zawód miał w sobie patos, wzniosłość, etykę, romantyzm i niezwykły czar. Tak było jeszcze kilka dekad temu.

Czasy się zmieniają, zostało to wszystko spłaszczone, i w obecnej dobie osoba zajmująca się zawodowo fotografią to najczęściej taka, która swoje pojęcie o zawodzie definiuje tym, że poczytało się coś w internecie, przyswoiło kilka sztuczek, reguł i wzniosłych definicji, by fachowym językiem i terminologią zauroczyć słuchacza, klienta lub publikę, i jest arcy ważnym właścicielem (wyposażonego w sprzęty po sufit) np. zakładu fotograficznego lub atelie. Wydaje się, że wystarczy opanować do perfekcji programy graficzne (co też nie jest z pozoru takie łatwe), ale największą wiedzę zdobywa się od podstaw. To, że ktoś dysponuje świetnym sprzętem, zapleczem w formie studia, jeszcze nie oznacza, że jest wybitny.

W fotografii podobnie jak w medycynie, czyli specjalizacje i działy

Czasami jesteśmy zmuszeni do skorzystania z porady lub usługi jakiegoś fachowca, dajmy na to lekarza. Lekarz ogólny to internista, do którego zgłaszamy się z problemem lub po poradę, i to on kieruje nas do specjalisty po wywiadzie/badaniu, do fachowca w danej dziedzinie. Np. boli kolano, i coś tam nie funkcjonuje, to skierowanie mamy do ortopedy. Występują mrowienia lub obrzęki w ręce, to skieruje do naczyniowca i neurologa. Źle ostatnio widzimy lub słyszymy, to skieruje do okulisty i laryngologa. Po poradę z uczuleniem raczej nie wybierze się nikt do proktologa tylko do dermatologa, tak samo po poradę na temat uzębienia wybierzemy się do stomatologa, a nie do gastrologa. Na rehabilitacje nie idziemy do radiologa. A programista nie musi wiedzieć wiele o programach graficznych. To są oczywiście banalne przykłady, ale w fotografii jest podobnie.

Jest fotograf zwany (dajmy na to) rzemieślnikiem, czyli mający jakiś tam zakładzik ze studiem i teoretycznie znający się na wszystkim, jeśli chodzi o robienie zdjęć. Fotograf ten, udzieli nam porady fototechnicznej, zrobi zdjęcie do dokumentu, sesje dzieciora w studio lub plenerze, tak samo wykona reportaż z np. ślubu. Fotografia produktu nie sprawi problemu, a i do katalogu modowego machnie kilka ujęć. Wszyscy są zadowoleni, wszystko gra. Problem zaczyna się wtedy, gdy z danej specjalizacji potrzeba perfekcyjnych fotografii. Oczywiście w większości jest tak, że w tej dziedzinie jest interpretacja dowolna, ale fotograf, który zajmuje się pejzażem może spierdzielić portret. Ten, który fotografuje ludzi nie widzi np. architektury. Inny z kolei, który jest biegły w fotografii studyjnej, nie poradzi sobie np. z przyrodą itp. itd. To nie jest tak, że ktoś jest uniwersalny. Po prostu stwierdzi: „nie podejmę się, bo tego nie widzę”.

A specjalizacji i technik w fotografii jest mnóstwo jak np: fotografia tradycyjna, krajobrazowa, architektura, studyjna, astronomiczna (astrofotografia), makrofotografia. Fotografia produktowa, społeczna, portretowa, modowa, samochodowa, reportażowa. Fotografia przyrodnicza, podróżnicza, uliczna. Fotografia podwodna, natychmiastowa, średnioformatowa, wielkoformatowa, cyfrowa, mobilna, dronowa, mikroskopowa. Fotografia galeryjna, reklamowa, archiwizacyjna. Fotografia naukowa, rodzinna, informacyjna, dokumentacyjna.

Laboratorium

Idealnie uporządkowany stół, a na nim kuwety z odczynnikami, koreksy, menzurki, powiększalnik, termometr i czerwona żarówka o odpowiedniej temperaturze barwowej oraz zegar. Tak, ciemnia fotograficzna – magiczna komnata spowita aromatem chemikaliów. Film wyjęty z aparatu za chwilę znajdzie się nawinięty na spiralę w koreksie, gdzie zostanie poddany chemicznej obróbce wywołania. Kadry na negatywie ukażą obrazy, a następnie film umieszczony zostanie w karetce na negatywy powiększalnika w celu optycznego i skadrowanego rzutu na światłoczuły papier fotograficzny. Lada moment po kąpieli chemicznej w kuwetkach otrzymamy pozytyw czyli gotowe zdjęcie. Maszynowo odbywa się to znacznie szybciej. Negatyw dowolnej długości był przepuszczany przez wywoływarkę na dany proces chemiczny o określonej temperaturze i podobnie do wywoływania ręcznego, w skrócie: wywoływacz – przerywacz – utrwalacz – przerywacz – płukanie – suszenie. Pozytywy w minilabie to już był proces ekspresowy, a odbitki wyskakiwały taśmowo. Obecnie laboratorium to komputer z czytnikiem do przesyłania gotowych zdjęć z nośników cyfrowych i zabawa programem graficznym do obróbki. A jak kto woli w celu archiwizacji wydruk natychmiastowy na papier, i np. do albumu.

Jak „widzi” aparat czyli budowa, działanie i optyka

Przemysł fotograficzny wyprodukował w dziejach niezliczone ilości różnego rodzaju aparatów i cały czas ewoluuje. Od miechowych, skrzynkowych, dwuobiektywowych, zawierające tylko skalę odległości i nieskomplikowane obiektywy, po zaopatrzone w dalmierz, wyposażone w matówkę, lustro, pryzmat pentagonalny, najczulsze matryce światłoczułe, z korpusem i obiektywami naszpikowanymi elektroniką i zaawansowanymi funkcjami. Nie będziemy wnikać mocno w szczegóły i budowę anatomiczną każdego aparatu, bo na ten temat można by napisać kilkanaście tomów fachowej literatury.

Najprościej rzecz ujmując do podstawowych elementów aparatu należą: obiektyw, migawka, przysłona, wizjer lub ekran.

Obiektywy są elementem każdego aparatu. Określają one ilość światła wpadającego do aparatu i wpływają na ostrość i głębię ostrości obrazu. Istnieją dwa rodzaje obiektywów: stałoogniskowe i zmiennoogniskowe.

Ogniskowa to odległość pomiędzy punktem głównym obiektywu (często płaszczyzną przysłony lub środkiem soczewki) a punktem, w którym skupione zostaną promienie świetlne, które przed przejściem przez obiektyw biegły równolegle. Od ogniskowej zależy kąt widzenia obiektywu.

Soczewki w obiektywie (pojedyncza soczewka lub grupa soczewek) powodują, że promień światła odpowiednio się zakrzywia i pozostawia swój ślad na błonie światłoczułej lub matrycy.

Migawka to kurtyna, która zasłania materiał światłoczuły. Otwiera się ona w momencie naciśnięcia spustu (w zależności od trybu), zamyka się od razu, z opóźnieniem lub dopiero w momencie, kiedy zwolnimy spust. W tym czasie na materiał światłoczuły pada światło i rejestruje obraz.

Przysłona to mechanizm umieszczony wewnątrz obiektywu, który wpływa na ilości przechodzącego światła, zmniejsza także aberrację układów optycznych i służy do regulacji głębi ostrości.

Budowa lustrzanki jednoobiektywowej: lustro kieruje światło padające przez obiektyw na matówkę (rozprasza światło, wpływa na kadrowanie i ostrość), gdzie tworzy się obraz fotografowanego obiektu, i dalej przez soczewkę Fresnela oraz pryzmat pentagonalny do wizjera.

Zapis fotografowanego obrazu: do niedawna w aparatach stosowano filmy o różnych czułościach i dobierano je w zależności od warunków czy potrzeb fotografowania. Obecnie w urządzeniach różnego typu mamy niewymienną matrycę, która pełni taką samą funkcję, jak dawniej film fotograficzny. Jest to element światłoczuły aparatu czyli sensor zbudowany z maleńkich pikseli. Podczas robienia zdjęcia migawka odsłania matrycę, pada na nią światło i w ten sposób rejestruje się zdjęcie. Oczywiście odbywa się to elektronicznie, jednak od tego, z jaką matrycą mamy do czynienia wiele zależy, jak będzie wyglądać nasze zdjęcie.

Matryca w aparacie cyfrowym składa się z milionów komórek światłoczułych zwanych pikselami. Światło (czyli strumień fotonów) padające na pojedynczy piksel powoduje wygenerowanie w nim ładunku w postaci elektronów wybitych z półprzewodnika tworzącego piksel (zjawisko fotoelektryczne wewnętrzne). Ładunek jest proporcjonalny do intensywności padającego światła. Światło oświetla piksel przez określony czas, a następnie jego dopływ jest blokowany za pomocą migawki wówczas sygnał zgromadzony w pikselach zostaje odczytany i przekształcony z postaci analogowej w cyfrową. Dalsze przetwarzanie obrazu odbywa się w procesorze obrazu aparatu cyfrowego.

Dobry sprzęt to nie wszystko ale… tu rozmiar ma znaczenie

Można być posiadaczem aparatu fotograficznego i osprzętu za dziesiątki tysięcy złotych, a robić zdjęcia przeciętne. Można mieć wbudowany aparat w telefon komórkowy i robić zdjęcia bardzo dobre. Przy komercyjnym fotografowaniu to, czym robimy zdjęcia nie ma większego znaczenia, natomiast w twórczym lub bardziej profesjonalnym podejściu do sprawy, sprzęt, którego używamy do fotografii i to, jaką fotografią się pasjonujemy i zajmujemy, ma już bardziej kluczowe znaczenie. Chcemy pstrykać pocztówki na jakieś media społecznościowe, i zależy nam na szybkim przekazie wizualnym?- kompakt lub tel komórkowy w zupełności wystarczą. Chcemy mieć wpływ na plastykę przedstawionego zdjęcia, jego jakość, korzystając ze swojej wiedzy, umiejętności patrzenia, niezliczonych funkcji twórczych i parametrów w aparacie oraz opanowanie warsztatu? – zdecydowanie lustrzanka. Nie ma aparatu uniwersalnego i to jaki używany model, zależy od naszych potrzeb, i tego, do jakiego rodzaju fotografii jesteśmy predysponowani. Bo jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego, jak w anegdocie o restauracji: „Gość mówi do kelnera: – Chce zjeść smacznie, szybko i tanio. Kelner odpowiada: – Szanowny pan mówi o trzech różnych daniach.”

Kwestie techniczne i wizualne

Celowo w powyższym tekście pominąłem takie zagadnienia jak: tryby i funkcje aparatu fotograficznego, fototechnika, technologia fotografii, zasady kompozycji, zasady kierunku wizualnego, perspektywa, oświetlenie, błędy techniczne, rodzaje i zastosowanie obiektywów, osprzęt dodatkowy jak np. filtry, preselekcje czasu i przysłony, parametry techniczne oraz rodzaje błon światłoczułych i matryc oraz ich struktura, budowa i właściwości, czy chemiczne właściwości papieru do odbitek, barwność, jasność, kontrast, składowe elementów, estetyka, ruch lub treść emocjonalna, techniki „…-key”, analizatory barw itp. itd. Gdyż każdy temat oddzielnie, wymagałby napisania eseju lub ogromnej ilości osobnych artykułów. Chodzi o przedstawienie ogólnego zarysu tego, że jak ktoś pstryka sobie selfie lub fotkę z urlopu, by miał orientację skąd i jak owa fotka powstaje, i jak doszliśmy do tego, że zaczęliśmy utrwalać otaczający nas świat przebogaty w treści i kształty. Nie dostrzegamy z resztą niektórych wydarzeń czy przedmiotów, dopóki nie staną się one obrazami, dlatego fotografia jest tak powszechnym i zarazem istotnym oraz nieodłącznym elementem naszego życia.

Barwa światła

Mierzona w Kelwinach (K), i wartości:
1600 K – barwa światła np. przy wschodzie i zachodzie słońca.
1800 K – światło świecy.
2800 K – ciepłe światło żarówki.
3200 K – lampy studyjne.
3300 K – ciepła barwa lekko pomarańczowa.
3300 – 5000 K – barwa zimna, neutralna biała.
Powyżej 5000 K – barwa zimna i biała jak przy mocnym słońcu.
28000 – 30000 K – światło błyskawicy.

Fotografia współczesna

Rozwój technologii, sztucznej inteligencji i edycji zdjęć wpływa na nowe podejścia do tworzenia i prezentowania fotografii, która pełni ważną rolę w komunikacji, sztuce, mediach, reklamie i dokumentacji. Przejście od fotografii analogowej do cyfrowej to jedno z najbardziej znaczących wydarzeń w historii fotografii współczesnej. Dzięki cyfrowym aparatom i edycji fotografii w programach komputerowych, fotografowie mają teraz większą kontrolę nad swoimi pracami, a z rozwojem Internetu więcej możliwości prezentacji swoich prac publiczności, jednym słowem – widzów.

Współczesna fotografia jest nadal dynamiczna i zmieniająca się, a każdy fotograf może interpretować ją na swój własny sposób, wykorzystując nowe technologie, style i tematy, aby tworzyć unikalne i oryginalne zdjęcia często eksperymentują z różnymi technikami, aby uzyskać unikalne efekty w swoich pracach. Może to obejmować manipulacje cyfrowe, stosowanie filtrów, multipleksy, podwójne ekspozycje i inne techniki. W fotografii artystycznej nie każde zdjęcie musi być ostre.

Drogi Czytelniku; „pstrykacz” to ktoś, kto nie dąży do doskonałości i piękna, ale może nad tym popracować.
– Czytaj literaturę fachową.
– Zadawaj pytania doświadczonym.
– Ucz się na błędach.
– Nie bój się eksperymentować, gdyż za chwilę to TY możesz stać się profesjonalistą w tak pięknej dziedzinie jaką jest fotografia.
– Fotografuj z sensem i wyzwól w sobie twórczy potencjał.
– Rozwijaj w sobie umiejętności elementarne i operatorskie, jak pole widzenia aparatu w sposób gwarantujący maksimum walorów estetycznych.
– Zważaj zawsze na okoliczności i temat.
– Kreuj obraz i naucz się dostrzegać, a nie tylko patrzeć.
– Pamiętaj: aparat to pamięć oka.

Coraz trudniej w tej dziedzinie zaistnieć zawodowo i artystycznie, ale zatrzymując czas i ruch można dostrzec coś z pozoru niewidzialne, ukryte jak np. pokazać psychologiczne wnętrze osoby portretowanej oraz magię chwili niknącej między światłem a cieniem.

Ludzie patrzą ale nie dostrzegają.

„(…) ważny jest człowiek za obiektywem, jego obserwacja, wybór, decyzja i przeżycie, które ulega utrwaleniu i przekazywane jest innym. Praca fotografika nie jest tylko sprawą techniczną, ale przejawem jego kultury osobistej, temperamentu, pasji twórczej i świadomości artystycznej (…)

(…) fotografia jest realnym obrazem, powstającym na podstawie znanych praw fizycznych, może być zawsze wiernym rejestrem otaczającego świata. A że fotografię można wykonywać z ludzką pasją, zamykając w niej świat własnych przeżyć jest to dla twórcy prawdziwym szczęściem (…)”

Edward Hartwig

Jest to chyba najtrafniejsze przemyślenie dotyczące dzisiejszej fotografii. Fragment wypowiedzi zawodowca, cytat z prasy.

„(…)Komuś, kto wszystko temu podporządkował i wszystko poświęcił, najtrudniej pogodzić się z myślą, że to się skończyło, przestało mieć znaczenie. Już przejście z fotografii negatywowej na cyfrową było rewolucją, która odebrała zawodowi romantyzm. Wymóg szybkości przekazu sprawia, że mało kto zwraca uwagę na jego jakość, na opowieść jaką niesie fotografia. Zdjęcie zrobione cyfrą przez przypadkowego przechodnia ma dziś taką samą wartość jak profesjonalisty. To podobnie jak kilka zdań przesuwających się na pasku w dole ekranu telewizora bierze górę nad głównym reportażem. Zabito już TĘ FOTOGRAFIĘ. Nie jest łatwo już wykonywać ten zawód a jeszcze trudniej porzucić coś co robiło się przez pół życia, tym bardziej, że to nie była tylko profesja ale pasja i sposób na życie (…)

© 2024 Adam Kucz. Wszystkie prawa zastrzeżone.